Wiecie, że lubię się pchać wszędzie, gdzie się da, prawda? A jeśli ma to związek z książkami, w dodatku polskich autorów to używam łokci do rozpychania się 😉 a co!
Gdy więc zobaczyłam ogłoszenie pana Rolanda Hensoldta pierwsza myśl była taka, że MUSZĘ się w to wpakować… potem przyszła chwila zastanowienia, bo to jednak tak nie do końca mój ulubiony typ literatury, no ale… z drugiej strony to coś nowego, autor, który zaufał blogerom i oczekuje naszego wsparcia… więc ja chcę tego wsparcia mu udzielić i tej garstce czytelników, którzy do mnie zaglądają opowiedzieć o książce… Objęłam więc książkę patronatem – choć to taki nietypowy patronat, bo książka dopiero szuka wydawcy 🙂 ale doskonale wiecie, że książka zanim jeszcze narodzi się w wersji papierowej musi już mieć poparcie czytelników. Znamy to, prawda?
Mowa o książce: „Latarnik. 2.0: Nasza przyszłość została zhakowana”, słyszeliście już o niej?
Opis książki możecie
przeczytać tutaj <klik> bo przecież nie będę go Wam kopiowała, skoro możecie się odrobinę wysilić i przenieść na stronę autora – bo tam to już wpadniecie w sidła historii… 😉
Czy wyobrażacie sobie, że ktoś może zhakować przyszłość, przewidzieć każdy krok, każde działanie… obawiam się, że moja wyobraźnia nie jest aż tak rozwinięta by sobie to wykreować – i za to właśnie podziwiam twórców fantasy – potrafią stworzyć zupełnie nową rzeczywistość, która żyje tylko w ich głowach i próbują ją przekazać czytelnikowi.
Co mnie przeraziło? Nazwa gatunku: techno thriller z elementami mrocznego i religijnego urban fantasy.
Co to w ogóle jest?! Istnieje coś takiego? Czemu ma taką skomplikowaną nazwę? Chciałam uciec, jak to zobaczyłam, grzecznie podziękować i wycofać się z akcji, ale… kurczę, nigdy czegoś takiego nie czytałam! Nazwa jak nazwa, ale treść… przecież opis książki wskazuje na całkiem ciekawą i wciągającą treść!
Będę mocno trzymać kciuki za wydanie tej książki! A Was zapraszam do śledzenia poczynań autora 🙂