Zabawa pochodzi z bloga Matki Puchatki, nie mogłam się oprzeć i też postanowiłam się pobawić…
Poniżej zasady:
1. Kopiujemy obrazek ( możecie go dowolnie przerobić )
2. Odpowiadamy na pytania – interpretacja, przedstawienie, forma, długość – dowolne
3. Nominujemy do odpowiedzi kilka osób i krótko piszemy, dlaczego właśnie one
I dodam od razu, że bez nominacji też można wziąć udział, ale ja postanowiłam zaprosić Was wszystkich, którzy tu zaglądacie, więc czujcie się nominowani!
Na jakie pytania trzeba odpowiedzieć?
1. Najbardziej lubię w świętach:
2. W świętach nie lubię:
3. Moja ulubiona potrawa wigilijna to:
4. Mój ulubiony świąteczny wypiek to :
5. Trzy świąteczne sytuacje, które utkwiły mi w pamięci:
6. Książka, którą kojarzę ze świętami:
7. Pod choinką chciałabym znaleźć:
1. Najbardziej lubię w świętach:
Czas spędzony z rodziną. Możemy się kłócić o to, kto wyniesie śmieci, kto pokroi warzywa, a potem przy stole po prostu czuć miłość. I oczywiście kłótnie o uszka w zupie grzybowej, kto ma więcej, kto ma większe, takie tam. Magia świąt.
2. W świętach nie lubię:
Wszystko lubię. Nie lubię tylko jak w Wigilię wieczorem nie ma śniegu.
3. Moja ulubiona potrawa wigilijna to:
Karp, ale tylko robiony przez moich rodziców. Już teścia mi tak nie smakuję. Wyjaśnię może, że od zawsze w święta jem TYLKO karpia. Na śniadanie, obiad i kolację i w środku nocy też. Nic więcej oprócz zupy grzybowej w Wigilię nie jest mi potrzebne do szczęścia.
4. Mój ulubiony świąteczny wypiek to :
Pierniki. Ale objadam się nimi przed świętami, więc w święta już tylko karp 😉
Pieczemy je zbiorowo, tata ugniata ciasto i wałkuje, ja z siostrą wycinamy pierniczki, mama wkłada i wyciąga blachy, brat rozkłada na stole do ostygnięcia. A potem zbiorowe malowanie. Roboty na kilka dni.
5. Trzy świąteczne sytuacje, które utkwiły mi w pamięci:
Wyganianie nas z pokoju by patrzeć przez okno, czy Dzieciątko idzie. Nikt nam nie powiedział jak wygląda Dzieciątko, i ono zawsze przychodziło jak nas nie było.
Z przedświątecznych rzeczy pamiętam jeszcze, jak mój brat był mały, więc ja miałam jakieś 13 lat i rodzice akurat zamienili meblościankę na jedną wielką szafę. Mama wychodziła z domu, a ja z oburzeniem powiedziałam, że teraz szukanie prezentów jest bez sensu, bo szafa jest tylko jedna, więc wiadomo, gdzie są schowane. Mama zapytała, czy ma mi powiedzieć, co dostanę. Zamknęłam jej drzwi przed nosem. No przecież wiadomo, że prezentów się szukało tak, żeby och nie znaleźć!
Kurcze, moje wspomnienia wiążą się jednak z prezentami. Nie, nie chodzi o materializm tylko, że u nas to właśnie jest magia. Wszyscy dostają dużo prezentów, każdy drobiazg jest pakowany osobno, jak byliśmy młodsi zawsze ktoś dostawał jakąś grę i potem cały wieczór graliśmy wszyscy, dzieci, rodzice, wujkowie, ciocie, babcia. Do czasu jak kuzyn dostał grę, której zasad nikt nie rozumiał.
I wiecie co jeszcze, ZAWSZE na święta kupowaliśmy wielkie puzzle! I wszyscy razem układaliśmy, ja z siostrą i rodzice. Każdy jakiś tam swój kawałek.
6. Książka, którą kojarzę ze świętami:
Niestety żadna konkretna… w święta zawsze było więcej czasu na czytanie, więc czytałam całe mnóstwo. Żaden tytuł nie przychodzi mi do głowy.
7. Pod choinką chciałabym znaleźć:
Filc 3 lub 4mm, lakier bezbarwny, klej z werniksem – ale wszyscy uważają, że to się nie nadaje na prezent. Więc pewnie nie mam szans.
Trzy książki Bosackiej wpadły mi w oko… ale liczę na to, że od kogoś odkupię, także jeśli znacie kogoś kto chce sprzedać to dawać mi go tu!
Jak już jesteśmy przy świątecznym temacie to mam propozycję jeszcze jednego Wyznania Świątecznego… Może mielibyście ochotę opowiedzieć o ZDERZENIU TRADYCJI w Waszych domach? Na pewno jest coś co różniło się u Was w domu od tego, co działo się w domu chłopaka/ narzeczonego/konkubenta/męża…
U mnie zderzenie kosmiczne – ja ze śląska, mąż z Sosnowca… znacie ten problem?