Kiedy w bibliotece zauważyłam to tomiszcze pomyślałam, że tytuł to jakiś adres. Jakoś nie przyszło mi do głowy, że chodzi o ilość bohaterek o tym samym imieniu. Tak, pięć Natalii w głównych rolach – już samo to gwarantuje dobrą zabawę!
„Natalii 5” Olga Rudnicka
To kolejna autorka, której nie miałam okazji poznać wcześniej i która znacząco wydłużyła listę książek, które chce przeczytać. Nie mogłam uwierzyć, że jest w moim wieku! Nie dlatego, żebym uważała, że ludzie w moim wieku nie mogą napisać książki, ale wydać ich aż tyle?! Myśl dopadła mnie na samym początku, więc nie wiedziałam jeszcze, że sama historia jest tak genialna!
Uwierzycie, że jest pięć bohaterek? Pięć sióstr? Pięć Natalii?
Ojciec musiał mieć albo idiotyczne poczucie humoru albo nierówno pod sufitem. Właściwie nie wiem ku której opcji się osobiście skłaniam.
Ok, ale wyobraźcie sobie, że nie dość, że się nagle okazuje, że macie cztery siostry to jeszcze w dodatku każda ma tak samo na imię jak wy! Koszmar!
A jeśli do tego dochodzi samobójstwo ojca i w związku z tym śledztwo policyjne to właściwie dowód osobisty powinny wszystkie nosić przyklejony do czoła. Tak, kolejny raz bohaterki książki dochodzą do wniosku, że policja policją, ale rozwiązać zagadkę to trzeba osobiście!
Nie mogłam uwierzyć, że pięć kobiet potrafi wszystko aż tak skomplikować – no wiedziałam przecież, że potrafi! Ale że aż tak, no nawet ja nie umiałam w to czasem uwierzyć…
Czyżby wszystkie zawirowania opierały się na starej mądrości, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem?!
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
38/52
3,5 cm
Książka polskiego autora
Pierwsze spotkanie z autorem
Książka powyżej 450 stron
Pożyczona z biblioteki
Pierwszy tom z serii