Jak to było z moją ciążą… co jest niezbędne przyszłej matce…? I jak poradzić sobie z mdłościami…?
Wiecie, bajkę o naszym dziecku mogę rozpocząć na kilka lat przed jego planowaniem przez nas… dziwicie się? Będę z Wami szczera, a co! Moi teściowie pytali o wnuka jeszcze w czasach, kiedy ja nawet nie sypiałam z ich synem… Niestety, mówię serio… „niestety” dlatego, że od tego pierwszego pytania upłynęło kilka lat, kiedy oni dość natarczywie je ponawiali.
A u nas życie koziołkowało kilka razy i jakoś dziecko nie było na pierwszym miejscu, zresztą dla mnie oczywistością było, że powinno pojawić się po ślubie… nie, nie jestem tak zacofana, po prostu dla mnie rodzina to mąż i żona i dziecko. A nie partner i partnerka. Przy czym zupełnie mnie nie interesuje jak żyją inni, czy na kartę rowerową czy kredytową – ich sprawa. (Powiem Wam, że mam taką ciotkę, która ze swoim mężem się rozwiodła i dopiero po rozwodzie zaczęli ze sobą naprawdę być szczęśliwi – i trwa to już wieeeeele lat!) Ale dla mnie taka była kolej rzeczy, z prostego powodu, wiedziałam, że chcę tę głupią białą kieckę i koniecznie miała być taka, żeby widać było wcięcie w talii, nawet jeśli miałabym być powiązana gorsetem. Wiem, że to głupie… ale ślub w ciąży w takiej sytuacji odpadał. A po porodzie to i nie wiadomo ile bym przytyła i kasy byłoby szkoda i w sumie po co ślub skoro jesteśmy razem i mamy nawet dziecko. I tego chciałam uniknąć. Udało się.
Z tym, że już w niedzielę po ślubie teściowie pytali czy jestem w ciąży. I lawinowo przybierało to na sile. Już nie raz w tygodniu przy kawie, ale też kilka razy w tygodniu telefonicznie. A ja owszem, chciałam. Mój mąż chciał baaardzo dawno. A tu nic… Właściwie wystarczyło jedno badanie by okazało się, że mam tak pokręcone hormony, że na bobasa nie mam szans. Nie żeby na zawsze, po prostu najpierw pół roku kuracji i potem spokojnie będziemy mogli o tym pomyśleć.
Ponieważ dla nas było to tylko przesunięcie w czasie naszych planów pogodzenie się z tym przyszło nam dość łatwo. Ale nie uważałam, że jest to coś o czym należy wszystkim mówić… Do momentu, gdy mnie poniosło i wykrzyczałam teściowi w twarz, że ma się w końcu ode mnie odczepić i nękać własne córki o potomstwo.
Cóż… los z nas zadrwił… a może raczej zadrwił z lekarzy…
trzy tygodnie po tym incydencie musiałam teścia poinformować, że zostanie dziadkiem….
Miałam to ogromne szczęście, że poranne mdłości mnie ominęły szerokim łukiem. Jestem za to niezmiernie wdzięczna losowi!
Za to szybko odbił to sobie zgagą. Przetestowałam chyba wszystkie domowe sposoby. Z różnym skutkiem.
Moja siostra w czasie ciąży nie rozstawała się z małym kartonikiem mleka i popijała bez przerwy. Też słyszałam, że to najlepsze wyjście, niestety – nie mogę pić mleka.
Próbowałam herbaty z imbirem, w pierwszych miesiącach pomagała w ciągu dnia, ale szybko się uodporniłam. Dodatkowym minusem tej opcji było jeszcze częstsze chodzenie do toalety, o ile w ogóle stwierdzenie „częstsze” nie powinno oznaczać „zamieszkanie w toalecie”. Syrop robiony z imbiru też się nie przydał.
Kolejna rewelacja to były migdały. Takie nieobrane. Powiem Wam, że okazały się rewelacją! To była pierwsza przespana noc.
I ostatnia, gdyż mój organizm jednak nie tolerował migdałów.
Bo nie wiem, czy wspominałam, ale w ciąży męczyła mnie bardzo chytra zgaga – przyłaziła punktualnie o 22.00 i nękała mnie do 4.00 rano. DOKŁADNIE TAK!
A o czwartej rano jak ręką odjął. I mogłam iść spać. W związku z tym niemal całą ciążę po nocach czytałam i oglądałam seriale, bo o spaniu nie mogło być mowy.
Przez jakiś czas działały lody, więc kończyłam dzień z opakowaniem lodów, wtedy mniej więcej do drugiej w nocy miałam szansę spać, a potem znowu przerwa…
Też Was to męczyło?
Miałam pisać zupełnie o czymś innym, ale jakoś tak samo poszło… Więc może tak miało być…
Macie dzieci? Spodziewacie się? Jeśli tak, to na pewno nie może Was zabraknąć w naszej grupie na FB „Dziecko bez kosztów”. Jasne, jakieś koszty na pewno trzeba ponieść, ale w grupie doradzamy sobie jak je zminimalizować bez szkody dla dziecka, gdzie znaleźć świetną promocję i na co zwrócić uwagę. Każdego dnia jestem coraz bardziej zachwycona tym, co na grupie się dzieje! Także wpadajcie!