Największym problemem jest dla mnie kuchnia. Śliczna, duża, przestronna, wymarzona, wyremontowana jeszcze przed ślubem przez mojego męża, ojca i kuzyna. Cudo!
Ale jednak spełnienie marzeń czasem nie wystarczy by panował w niej porządek.
Nasza sytuacja jest dość skomplikowana, mieszka z nami starszy pan, który niemal w całości zajmuje parter, my mieszkamy na piętrze, jednak wspólna kuchnia znajduje się na dole. U siebie mam aneks, z lodówką, czajnikiem, mikrofalą i właściwie w kuchni powstają tylko obiady. Czasem mówi się, że bałagan robi się sam, u mnie rzeczywiście tak jest, że sajgon powstaje bez mojego udziału.
Mam wyrobiony nawyk sprzątania podczas gotowania, co znaczy, że gotując obiad zmywam, wycieram blaty, układam w szafkach. Kiedy zasiadam do stołu brudna jest ewentualnie patelnia, która stygnie na piecu, ale co z tego kiedy rano starszy jegomość wkracza do kuchni i nawet lepiej, że po sobie nie sprząta, bo jego sprzątanie polega na tym, że zrzuca na ziemię wszystko. Także wkraczam do kuchni w południe, a tam na blacie okruszki, śmieci, obierki, szklanki, noże i w ogóle wszystko! I się odechciewa…
Ale postanowiłam z tym zawalczyć! Bo do tej pory nie dość, że zniechęcona brakiem, widocznego dłużej niż godzinę, efektu to jeszcze przekonana, że po dwóch dniach podłoga nie jest czystsza, więc jak ją umyję co dwa dni a nie codziennie to nic jej nie będzie. Potem z dwóch dni zrobiły się trzy, cztery i tak kuchnia przerażała mnie coraz bardziej.
Moim największym problemem w sprzątaniu jest przekonanie, że to tak okropnie długo trwa. I odwlekam to w nieskończoność, a każdego kolejnego dnia wydaje mi się, że zajmie to jeszcze więcej czasu. W końcu dochodzę do wniosku, że nie mam godziny na sprzątanie, podczas gdy całą operacja zajmuje 20 minut! I zawsze tak jest! A potem na fali radości, że tak szybko poszło sprzątam kolejną rzecz i też szybko idzie.
Ale w kwestii kuchni, postanowiłam, że codziennie wieczorem sprawdzę, czy wszystko jest pozmywane, blaty umyte, piec i zlew umyte, i umyję podłogę. Nie zajmuje mi to wiele czasu. A na lodówce widnieje kalendarz, na którym każdego dnia wykreślam jedną kratkę! I dobrze mi idzie… może wytrwam 21 dni, a potem już na fali popłynę, bo wejdzie mi w krew.
Jeśli się uda, na pewno pomyślę nad nowym nawykiem!
Na zdjęciu moja lodówka, z wygniecionymi notesikami – bo Dzieć uwielbia się nimi bawić – i listą, na której codziennie ląduje nowy krzyżyk, dziś jest ich 12 🙂 i jestem z siebie dumna!
Tez mam problem ze sprzataniem. Niestety w ciagu tygodnia nie mam zbyt duzo czasu. Sprzatam zwykle w soboty i efekt jest rewelacyjny, ale niestety nie utrzymuje sie zbyt dlugo. Dlatego postanowilam, ze postram sie sprzatac na biezaco. Zobaczymy jaki przyniesie to efekt 🙂
Oby tak dalej kochana! 😉
KONKURS NA BLOGU, ZAPRASZAM
Kinga Dobrowolska–blog. Pozdrawiam gorąco ♡
Najlepiej sprzątać na bieżąco, podczas gotowania. Ile można ogarnąć kuchni, kiedy się smaży naleśniki? 😉
Faktycznie, nie sprzątamy bo wydaje nam się, ze to długo trwa 🙂 a wcale tak nie jest
Podziwam Cię – nie dała bym rady dzielić kuchni, (którą uważam za znacznie bardziej intymne pomieszczenie niż łazienka nawet) z obcą osobą. Co do sprzątania to niestety mam skłanność domprzesady w obu skrajnych kierunkach ale twój post jakoś daje mi nadzieję 🙂 pozdrawiam
no niestety, na pewne rzeczy nie mamy wpływu… coś za coś.
Uważam, że zbyt duża potrzeba czystości też nie jest dobra. Wiem, to po sobie, jestem pedantką, w kuchni mam beżowe kafelki na wysoki połysk i psa, który linieje jak nie wiem co. Najpierw odkurzam, potem myję podłogę 4 razy mopem, po czym na końcu, żeby nie było widać smug na kolanach przecieram ją płynem do mycia szyb i ręcznikami papierowymi. TO KOSZMAR! 🙂
aż tak nie szaleje. niezbędne minimum!
Mnie też często zdarza się sprzątać kuchnię, czy też łazienkę i nie raz para wyszła mi uszami. Szczególnie, kiedy posprzątałam, a kilka godzin później było tak samo albo nawet jeszcze gorzej. Niemniej jednak podziwiam Twoją wytrwałość w wyzwaniu i życzę powodzenia. Oby tak dalej!:)
dzięki!