Całkiem niedawno na Poligonie opowiadałam Wam o książce, która w bardzo pozytywny sposób mnie zaskoczyła. Była to „Biała róża, czarny las”. Dziś czas na kolejną książkę autora – „Anioł z Aushwitz”. „Anioł z Aushwitz” to debiut Eoina Dempseya, choć w Polsce, nakładem Wydawnictwa Niezwykłego jako pierwsza ukazała się „Biała róża…”.
Jak krzyczą do nas opisy książki, „Anioł z Auschwitz” to opowieść o miłości i walce o przeżycie. I z całą pewnością tak jest.
Bohaterowie
Kiedy Rebekka i Christopher poznają się mając 6 lat nikt nie przypuszcza, że połączy ich coś tak silnego i wyjątkowego. Choć rodzice Rebekki sprzeciwiają się, by dziewczyna odwiedzała rodzinny dom Christophera, to ich przyjaźń trwa wbrew wszystkiemu. Razem pokonują przeszkody, które los stawia na ich drodze. Jednak gdy Rebekka odchodzi od zaborczego i agresywnego ojca wydaje się, że tych dwoje nigdy się już nie spotka. Dziewczyna ucieka do Anglii i tam ich drogi znowu się łączą. Niezwykła przyjaźń tej dwójki przekształca się w miłość. Niestety wkrótce potem wybucha wojna…
Fabuła
Podczas okupacji Jersey, w którym mieszkali, Rebekka zostaje pojmana i wywieziona do jednego z obozów. Christopher zostaje kimś, kim nigdy nie spodziewał się, że będzie. Trafia do obozu zagłady. Jednak w roli, którą niechętnie przychodzi mu odgrywać. W roli oficera SS wypatruje wśród więźniarek swojej ukochanej – ma nadzieję, że tu także uda mu się ją odnaleźć i uratować. Chce za wszelką cenę być blisko niej i chronić, choć w małym stopniu jej pomóc.
Jednocześnie staje po stronie oprawców. Praktycznie z dnia na dzień staje się dość wysoko postawionym oficerem SS zajmującym się segregacją bagaży osób trafiających do Auschwitz – zostaje swego rodzaju „księgowym”.
Jest świadkiem nieludzkiego traktowania ludzi – kobiet, malutkich dzieci. Początkowe starania by pomóc ukochanej zmieniają się w mężczyźnie na tyle, że chce on pomóc jak największej liczbie osób. Zwłaszcza dzieciom… Jego praca staje się misją. Christopher daje nadzieję – stara się pomóc i pokazać, że może uda się przeżyć.
***
Już pierwsze sceny książki sprawiły, że musiałam wziąć głęboki oddech i zastanowić się, czy dam radę czytać dalej. Bo choć książka to fikcja historyczna, to jednak zdaję sobie sprawę z tego, że to wszystko mogło się wydarzyć. Że to wszystko mogło mieć miejsce…
Wysunięta w książce na pierwszy plan miłość odrobinę łagodzi tragedię, jaka miała miejsce w czasach obozów koncentracyjnych i wojny. Nie sprawia jednak, że nie jest ona widoczna. Wręcz przeciwnie! Pokazuje jak wyglądała wtedy rzeczywistość. I choć autorowi można zarzucić wiele niedociągnięć to pamiętajmy o jednym – to nie jest książka historyczna. To fikcja historyczna, nie musimy na siłę doszukiwać się żelaznych faktów. Oczywiste, że ciężko byłoby w tamtych czasach, aby niemający nic wspólnego z wojskiem mężczyzna zajął tak istotne miejsce w hierarchii obozowej. Oczywiste jest, że na wiele rzeczy nie mógłby sobie pozwolić. Jednak autor kreuje rzeczywistość. I może to zrobić – bo to jego książka, jego wizja, a nie dokładne przedstawienie nam faktów historycznych.
Jedyne do czego mogę się „przyczepić” to tłumaczenie tytułu – oryginał to „Finding Rebekka” i ten jakoś bardziej by mi pasował. Zwłaszcza, ze Aniołem z Auschwitz nazywana była Maria Stromberger – łączniczka z ruchem oporu, udzielająca pomocy więźniom austriacka pielęgniarka, która dobrowolnie zgłosiła się do pracy w obozie.
*
Wydaje mi się, że w ostatnim czasie panuje „moda” na pisanie książek osadzonych w czasach wojennych, z tragicznym, obozowym tłem. Z jednej strony wydaje mi się, że to dobrze – bo nie możemy zapomnieć o tym, co było. Jak tragiczne były to czasy. Z drugiej jednak mam odrobinę przesytu. Rynek jest zalewany książkami o takiej tematyce. Obawiam się, żeby nie skończyło się na tym, że pisanie takich książek będzie po prostu opłacalne…