W książkach Hani Greń zakochałam się od pierwszego wejrzenia już dawno temu, ale na przeczytanie wszystkich książek musiałam trochę poczekać… moja doba nadal nie chce się wydłużyć! Natomiast w międzyczasie udało mi się osobiście poznać autorkę, która jest przemiłą osobą…
Jeśli również lubicie jej książki to najpierw, zanim opowiem o książce, wspomnę, że w ramach Blog Book Meeting już 27 stycznia można będzie spotkać Hanię Greń w Kawiarni Fotograficznej w Katowicach (ul. PCK 19). Będzie można z nią porozmawiać, napstrykać fotek, kupić książki i wypić wspólnie kawę 🙂
Nie ma się nad czym zastanawiać!
Bohaterowie
Kolejny raz spotykamy się z Petrą i Konradem, a w tle przewijają się również inni bohaterowie poznani w „Cień Sprzedawcy Snów” czy też „Śpiące królowe”.
Pojawia się również Daniel Laszczak – prowadzący sprawę w Bielsku-Białej oraz Tamara Stec – włamywaczka… ale nic więcej nie powiem!
Lubię to!
To, co lubię najbardziej w książkach Hani to chyba jednak przede wszystkim miejsca – źle to zabrzmiało, bo książki są cudowne same w sobie! Ale takim smaczkiem jest to, że wszystko dzieje się w Bielsku-Białej, w Katowicach (w tej części są to Szopienice) i w Wiśle. Co prawda Wisły nie znam, ale Katowice to sąsiednie miasto, a w Bielsku mieszkałam kilka lat… Co prawda nie kojarzę tych miejsc, o których Hania pisze, ale fajne, że się tak mniej więcej przynajmniej wie, jak wygląda miasto, choć z drugiej strony historia toczy się w 2013/14 roku i są to lata kiedy mieszkałam w Bielsku – dobrze, że nie natrafiłam na tę książkę wcześniej!
Co się dzieje?
Kolejne bardzo fajne zagranie autorki to opisywanie pewnych fragmentów oczami mordercy – już kolejny raz zastosowane – bo czytelnik ma taki pełny obraz, to wiele ułatwia, pozwala zrozumieć pewne rzeczy, ale mimo wszystko nie jesteśmy o krok przed policjantami, o nie!
Myślę, że książka Hani Greń bardzo dobrze opisuje realia policyjne i jest to chyba jedna z niewielu książek, jakie udało mi się przeczytać, które tak dobrze opowiadają o tym temacie.
Tyle plusów, ale trudno znaleźć minusy w tej książce!
No ok, znalazłam kilka literówek, ale jak się czyta książkę, która jest ciekawa, która toczy się tak szybko, że ledwo czytelnik nadąża przewracać strony to chyba nie zwraca uwagi na takie szczegóły…
Fabuła
Zaczyna się od tego, że ginie policjant w Bielsku, ginie we własnym mieszkaniu, z kolei piętro wyżej mieszka inny policjant – Daniel Laszczak – do którego ktoś się włamuje. Tym kimś jest kobieta, która pojawiła się w mieszkaniu tylko po to, by podrzucić różę bez kolców.
To jest taka dość skomplikowana scena jak na początek, chociaż muszę przyznać, że tutaj tę pomyłkę rozgryzłam od razu, tylko ja nie wpadłam na to w jaki sposób do niej doszło! Myślę, że większość czytelników szybko na to wpadnie.
Jednak śmierć policjanta niewiele wprowadza, ponieważ w książce chodzi o ginące kobiety. Są bardzo brutalnie gwałcone, okaleczone, ciała są bezczeszczone. Nie chcę nawet wspominać tych scen, bo są opisane w sposób bardzo obrazowy!
Morderca nazywany jest Yellowknifer, ponieważ okalecza kobiety nożem, a w ranach pozostają żółte nitki. Kobiety są bardzo młode i podobne do siebie, a jest ich coraz więcej…
Pojawiają się Policjanci z Katowic, z Bielska, z Wisły i wspólnie próbują rozwikłać zagadkę, oczywiście, wiecie jak to jest, we wszystkim musi maczać palce również Petra, która jest kobietą niesamowitą! Bardzo ją podziwiam, choć zastanawiam się, czy jest w ogóle taka opcja, żeby ona była realna?!
Co tam się dzieje?!
Dlaczego Petra i Zena pracują na ulicy?
Czy utrata dziecka odbiła się na małżeństwie Procnerów?
Czemu Konrad unika żony? Dlaczego odsuwa się od Marcina? Czy jednak pojawi się dziecko u Procnerów? I przede wszystkim, czy uda im się znaleźć Yellowknifera?
Pytań można zadawać jeszcze bardzo wiele, ale na wszystkie znajdziecie odpowiedź w książce „Cynamonowe dziewczyny” i zachęcam Was bardzo gorąco do przeczytania książki! A najlepiej od rozpoczęcia od pierwszej serii cyklu wiślańskiego, czyli „Uśpionych Królowych”.
A jeżeli uważacie, że kryminał, morderstwa i brutalność to nie jest coś dla Was to zachęcam do przeczytania serii o Pliszce.
To nieco spokojniejsza książka, ale gwarantuję Wam, że zachwycicie się twórczością Hani i później z łatwością przeskoczycie na Wiślański Cykl, bo nie będziecie mogli spać nie wiedząc, co też autorka wymyśliła! Mówię Wam 😉
INNE KSIĄŻKI HANNY GREŃ NA POLIGONIE:
Jeden komentarz