Nie myślcie sobie, że wyzwanie #czytambopolskie to akcja, która nic nie daje. Wierzę, że daje! Ja w każdym razie poznaję coraz więcej autorów, do których sama mogłabym nie dotrzeć, a Wy co miesiąc podsuwacie mi nowe nazwiska i tytuły.
W ten właśnie sposób na liście autorów znalazła się Magdalena Wala. Nazwisko pojawiło się na szczycie listy, gdyż od kilku lat mieszkam w Mysłowicach i sympatycznie przeczytać książkę kogoś kogo być może minęłam kiedyś w sklepie 😀
Nie wiem, czy wiecie, że głupi ma zawsze szczęście… to znaczy, co drugi, no ale jednak… i okazało się, że szykuje się spotkanie z Autorką. HA! i że Autorka ma dla mnie egzemplarz recenzencki (Dziękuję!!!), ale nie myślcie sobie… postanowiłyśmy, że Wam również sprawimy radość i zapraszamy do Book Tour’a 🙂
Tradycyjnie, zgłoszenia w komentarzach i mailowo (poligondomowy@gmail.com)
Ale poczytajcie o książce…
Bohaterką jest Aldona, studentka pochodząca z Pszczyny (to już całkiem niedaleko do Tychów, więc się cieszę podwójnie). Uczy się we Wrocławiu i kursuje między tymi miastami. Pochodzi z typowej, dużej śląskiej rodziny (prawie jak mafia 😉 – trzy siostry i brat – mieszka z nimi babcia i jej nieodłączna laska (kryka?).
O właśnie! Ogrooooomny plus za gwarę! Cudownie została wpleciona w rozmowy śląska gwara – takich książek ciągle mało! Co prawda pojęcia nie miałam co to jest babuć (wiecie?), przepytałam też mamę i nic… u nas mówią wieprzek, ale gwara śląska ma to do siebie, że występuje kilka „odmian”.
Kocham książki, których bohaterki ściągają na siebie kłopoty w ilościach hurtowych, no co ja mogę, że wydają mi się urocze 😉
Aldona całkiem interesującą znajomość rozpoczyna od tego, że publicznie się rozbiera, jeśli można gdzieś spaść, wpaść lub się zapaść to na pewno jej się to przydarzy. Jeśli klamka może odpaść zatrzaskując ją w knajpianej toalecie to na pewno odpadnie. Nawet jeśli wygląda solidnie na pierwszy rzut oka. To taka kobieta, która potrzebuje wybawiciela 24 godziny na dobę. Chyba żaden facet by tego nie wytrzymał!
A oczywiście jeden wpada jej w oko, choć nie chce się do tego przyznać nawet sama przed sobą… no i, moim zdaniem to baaardzo podejrzane, że spotykają się za granicą, w górach, we Wrocławiu i Pszczynie. Miałam już wizję detektywa, podsłuchu lub zamontowanego GPSa 😉
Teraz ten magnes na kłopoty wyobraźcie sobie w roli detektywa, którą wyznaczyła jej rodzina, gdy okazało się, że młodszej siostrze po studniówce urwał się film i obudziła się w hotelowym pokoju… i teraz trzeba szukać szybko kandydata na męża i ojca – babcia jest tak zdesperowana, że jest skłonna „przekazać” narzeczonego najstarszej wnuczki tej młodszej, która jest w potrzebie… Oczywiście, nie tylko o tatusia zastępczego chodzi, babcia pała żądzą zemsty i jeśli wydaje się Wam, że staruszka niewiele może to… przeczytajcie książkę 😉
Magdalena Wala jest nauczycielką historii w gimnazjum, a ma taki dar opowiadania, że uczniowie chyba w locie zapamiętują wszystko. Choć, jak sama mówi, wymaga wiele od siebie, więc i od młodzieży oczekuje sporej wiedzy. Aż żałuję, że mnie nie uczyła, bo może nie bałabym się tak historii… Jej pozostałe książki ciągle przede mną, ale już nie mogę się ich doczekać! A „Mów mi Katastrofa” można wygrać
TUTAJ
Książki tej autorki:
„Przypadki pewnej desperatki”
„Marianna” (Kolejny tom powstaje!)
„Mów mi Katastrofa”
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Autorce 🙂