Kolejny raz to Szymon zaprasza Was na Poligon, ostatnio gra, tym razem na tapecie jest książka. Wydawać by się mogło, że skoro o dziewczynce to bardziej dla dziewczynek, ale Szymon chętnie poznał te rymowane historie…
„Przygody Wiki” to krótka książeczka pełna wierszyków. Najciekawsze chyba jest to, że wiersze pisał Dziadek Tadek, czyli Tadeusz Grubecki dla swoich wnuczek. Jedna z nich nawet pokolorowała ilustracje.
To na pewno najpiękniejsza pamiątka dla dziadka i wnuków, czy jednak odpowiednia dla innych dzieci?
Myślę, że inni nie dostrzegą tej magii w pełni, jednak wierszyki są proste i urocze. U nas w domu wywołały sporo pytań i rozmów, o ogrodzie, zwierzątkach, o lesie i grzybach. Właściwie moje ciekawe dziecko chciało wiedzieć wszystko!
Książeczka składa się z pięciu wierszy, krótszych i dłuższych, wszystkie jednak opowiadają o tym co otacza dzieci na działce oraz w lesie, a także o czynnościach jakie tam można wykonywać.
Poznajemy Dziadka Tadka, Babcię Marysię oraz przyjaciół Wiki, mamy okazję dowiedzieć się, co lubią robić oraz jak się bawią. Jednym z ważniejszych dla mnie aspektów była więź jaka łączy Wiki z jej dziadkami, choć nie jest to może najistotniejsze w książeczce to jednak wywiązała się rozmowa o tym, jak Szymon spędza czas z dziadkami.
Nie będę ukrywać, że dla mnie każda okazja by porozmawiać z synem jest ważna, i temat nie jest najważniejszy w tym wszystkim. Lubię, gdy przytulony do mnie siada obok i chce by poczytać mu książkę, a potem bez przerwy mi przerywa zadając pytania, często zamiast czytać w efekcie opowiadamy sobie historie o tym, co nas spotkało, bo tylko w taki sposób jestem w stanie wyjaśnić mu pewne problemy. I taka właśnie jest ta książeczka, służy poznawaniu świata.
Żeby nie było tak cukierkowo dodam, że okładka ma tak cudowną grafikę, że spodziewałam się innych ilustracji w środku. I to mnie mocno rozczarowało, przyznaję. Owszem, rozumiem ideę kolorowania obrazków przez wnuczkę autora, ale do mnie, jako czytelnika ona nie przemawia. Chcę książkę z piękną treścią i pięknymi ilustracjami, tym bardziej, że okładka dla mnie jest zapowiedzią naprawdę zupełnie innych obrazków.
Nie można tego uznać za ogromny minus oczywiście, bo w końcu książka służy do czytania, jednak to byłaby taka wisienka na torcie…
To już druga książka tego autora i mimo że poprzedniej nie czytałam to udało mi się dowiedzieć, że tam kwestia ilustracji wyglądała podobnie, więc pewnie dla niektórych nie jest to ani zaskoczenie ani minus. Mimo wszystko Szymon jest bardzo zadowolony, a przecież to jest najważniejsze!
Wiktorii i Hani, którym dedykowana jest książeczka zazdroszczę dziadka, też bym chciała, żeby dla mnie ktoś pisał wiersze o świecie. Zresztą sama nabrałam ochoty by nieco porymować dla Szymona…
Wolicie historie dla dzieci pisane wierszem czy prozą? Albo raczej co lubią Wasze dzieci? Jesteśmy bardzo ciekawi!