Teoretycznie wiedziałam, jaką książkę chcę przeczytać, jednak gdy już wpadła w moje ręce byłam tak zdziwiona jakby była to książka-niespodzianka. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego, ale to był tylko moment konsternacji i potem szybko wciągnęłam się w rzeczywistość kreowaną przez autora.
To moje pierwsze spotkanie z tym pisarzem, dlatego zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać, ale lubię poznawać nowych twórców, więc to stanowczo był atut tej książki. Jednak informacja na okładce zapowiadała coś zupełnie innego. Choć może po prostu moja wyobraźnia podsunęła mi zupełnie inny obraz tej historii. Dodatkowym impulsem była okładka… Cóż, no w moim wyobrażeniu miało być zupełnie inaczej…
A jak jest?
Książka jest podzielona na dwie części, pierwsza: „Czarna perła”, druga: „Pęczek konwalii”.
Ale zaczyna się zupełnie niespodziewanie dla mnie, bo od osoby Mirosława Warszawskiego, czyli Naczelnika Państwa, który toczy w pierwszym rozdziale monolog przyznając się, że zaplanował śmierć swojego brata Aleksandra i blisko setki innych ludzi. Brata prezydenta. Opowiada również o nowych zasadach sądownictwa w kraju i naiwności ludzi. Cóż, to mnie mocno zaintrygowało, mimo że polityka stanowczo mnie nie interesuje i bardzo jej unikam. Ale jednak co literatura to literatura, nawet ja znalazłam pewne punkty zaczepienia i wizja wydała mi się nieco przerażająca….
Ale drugi rozdział przyniósł kolejną postać, zupełnie nową i na niej się skupił. Mowa o Dwudziestym Pierwszym, czyli Kamilu Witkowskim, poznajemy go w chwili, gdy udaje się na egzaminy do policji. Niestety, nie udaje mu się dostać, ale czytelnicy dowiadują się, w jaki sposób niszczy ludzi wokół siebie. Myślę, ze nazwanie go psychopatą będzie odpowiednie. To człowiek, którego nie chcielibyśmy spotkać na swojej drodze. Jednak to znowu postać, którą pod koniec rozdziału opuszczamy i w kolejnym spotykamy nową.
Poznajemy Grażynę, która zwierza się z przyjaźni z Gracją będącą zakonnicą. Sama również postanawia swoje życie poświęcić Bogu. Spędza kilka dni w zakonie poznając zwyczaje w nim panujące i jest nimi zachwycona. Szybko jednak okazuje się, że to wszystko na pokaz, a prawdziwe życie wygląda tam zupełnie inaczej: ciężka praca, niewielkie posiłki, głównie ograniczenia, no i Gracja, która miała być dla niej wsparciem i przyjaciółka zostaje odesłana w inne miejsce. W zakonie nie ma przyjaźni.
Tak autor nakreślił rzeczywistość i bohaterów. Na pozór bohaterowie nie mają ze sobą wiele wspólnego, jednak los bywa przewrotny… nie chcę zdradzić Wam zbyt wiele, właśnie dlatego, że książka powinna być takim zaskoczeniem. Zarówno jej opis, jak i okładka pozwalają zaszaleć wyobraźni czytelnika, a potem następuje niejako zderzenie z wizją autora.
Jednak myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie, bo jest i polityczne tło – które jest odpowiednie dla tych, którzy lubią czytać o polityce, ale również dla tych, którzy jej unikają (jak ja), bo to po prostu świetna wizja autora. Jeśli lubisz odrobinę psychologii w książce to ją tu znajdziesz… kto wie, może się uśmiechniesz, może zaśmiejesz, może wzruszysz…
Przyznam, że trudno byłoby mi w jednym zdaniu określić tę książkę. Zaskoczyła mnie. To na pewno. I na pewno sięgnę jeszcze po twórczość pana Łabendy, bo jestem bardzo ciekawa co jeszcze wymyślił!