Czy książka Jolanty Marii Kalety wpisze się w świąteczne książki, skoro wszystko dzieje się w niedalekiej okolicy świąt? Oceńcie sami…
Macie ochotę na wycieczkę do świata pełnych niebezpieczeństw , czyli Gór Izerskich, w których pasja przeradza się w chorą fascynację. Autorka buduje klimat pełen napięcia i emocji.
Akcja powieści to okolice świąt Bożego Narodzenia, czasy współczesne – choć kilka lat wstecz.
Dwie pary, czyli bracia Czarnowscy ze swoimi żonami, przyjeżdżają na Dolny Śląsk, do Gór Izerskich, by odnaleźć legendarną „Szczelinę Jeleniogórską” skrywającą skarby ukryte przez Niemców. W tym samym czasie w górach pojawia się także dziennikarz Jacek Sulima oraz Justus Schwarz – obywatel RFN wraz ze swoim wspólnikiem, Marianem Boryczko. Bohaterowie nie spodziewają się, że wpadną w zastawioną na nich pułapkę…
Co czeka na poszukiwaczy przygód i skarbów? I co wspólnego z tym wszystkim na dziwne stworzenie, o którym czytamy na samym początku? Krwiożercza bestia, która… No właśnie, co robi?
Autorka w subtelny sposób wciąga nas w świat Dolnego Śląska, powoli odsłania coraz to nowe karty. Snuje swoją mroczną historię tak, by co chwilę czytelnika zaskakiwać…
Dziwne zjawiska pogodowe, natura i dziwne zwierzę – to wszystko i jeszcze więcej spotykają na swojej drodze nasi bohaterowie.
Jesteście ciekawi?
Myślę, że nie ma na co czekać, a nadchodzący czas świąt warto spędzić z książką – w końcu i tak zalegniemy pod kocem przejedzeni!