Skoro już okładka krzyczy do nas, że Dominic zdobywa to, czego pragnie możemy domyślać się, że będzie ostro i ciekawie. Ale to nie Dominica poznajemy najpierw… Najpierw autorka przedstawia nam Bronagh, czyli najbardziej irytującą irlandkę jaką znam… Właściwie to wydaje mi się, że ta książka jest o niej…
Fakt, poznajemy bliżej Dominica i cały klan braci Slater, ale to Bronagh jest tu najwięcej. I powiem Wam szczerze, że dawno nie spotkałam bohaterki, która by mnie tak irytowała… Dobra, jest dziewczyną po przejściach, jej rodzice zginęli i wychowuje ją starsza siostra. Tylko dlaczego zamyka się na cały świat? Z nikim nie nawiązuje kontaktów, w szkole z nikim nie rozmawia… I przede wszystkim dlaczego jej (inteligenta!) siostra nie próbuje jej jakoś pomóc?!
Ok, ale o czym jest książka? Już Wam mówię… Do klasy dziewczyny trafiają bliźniacy Nico i Damien. I oczywiście od pierwszych chwil „coś” łączy Bee i Nico. Można powiedzieć, że to nienawiść od pierwszego wejrzenia. Oszczędzę Wam szczegółów, sami oceńcie czy irlandzka szkoła, w której przeklinanie w obecności nauczyciela to nic takiego a pieniądze zbiera się między innymi dzięki „Budce pocałunków” jest ciekawym miejscem dla rozkwitu uczuć… Dominic oczywiście w swój szorstki sposób próbuje zdobyć Bee. Zdradzę Wam, choć pewnie się domyślacie, że mu się to udaje. Ale ale… Nic nie jest proste…
Bracia Slater, których jest całkiem sporo i każdy sprawia, że kobiece serca drgają, od razu wzbudzili moją sympatię! Gdyby nie oni pewnie odłożyłabym historię Bronagh i zapomniała o tym. Jednak historia braci jest zdecydowanie ciekawsza niż historia Bee. Amerykanie w Irlandii mają swoje zadania i swoją ciemną przeszłość.
Miłość, seks, tajemnica, walka i niebezpieczeństwo – to wszystko (plus działającą trochę na nerwach dziewczynę) znajdziecie w pierwszej części serii książek L.A.Casey. Szczerze powiem, że zastanawiam się, czy mam siłę przeczytać cześć 1,5 (dziwna numeracja…) o tytule „Bronagh”… Ale chyba ciekawość związana z dalszymi losami bo zwycięży…
Aaaa, jak dowiadujemy się z podziękowań na końcu książki autorka wydała książkę sama – gratulacje! Choć polskie wydanie zawiera sporo literówek, braków itp… Jak myślicie, dać szansę „Bronagh”?
Dla mnie „Dominic” to była strata czasu. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że typowo wattpadowa historia, pisana przez nastolatkę. Strasznie się męczyłam. Mimo to chcę dać autorce jeszcze szansę, ale nie zdecydowałam, za którego z braci się jeszcze zabiorę – jeśli w ogóle.
podoba mi się Twoje podejście – że nie przekreślasz od razu autorki 🙂
pomiń Bronaght 😉
Na wakacje, czemu nie. ?
i to jest dobre podejscie 😉
Na wakacje taka „prosta” lektura w sam raz ?