To druga część serii „Wszystkie pory uczuć”, jednak można go spokojnie przeczytać nie znając pierwszej części, czyli „Jesieni”, więc jeśli chcesz swoją przygodę z porami roku zacząć od zimy, a na jesieni zakończyć to jak najbardziej możesz!
Bohaterowie rzeczywiście pojawili się już w poprzedniej części, ale mimo wszystko bez wiedzy z „Jesieni” można przeczytać zimę. Aczkolwiek jestem pewna, że jeśli przeczytacie „Zimę” to nie będziecie chcieli czekać na pojawienie się „Wiosny” tylko natychmiast popędzicie do księgarni kupić poprzednią część!
O czym jest książka?
O uczuciach – to jest taka pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy, bo jest przepełniona emocjami, tymi dobrymi, tymi złymi, miłością, oddaniem, poświęceniem i strachem. Czyli jak to w życiu..
Zaczyna się ślubem, takim bardzo nietypowym, ponieważ królewną i rycerzem na białym koniu jest niemal 60 letnia para. Po wielu latach w końcu zdecydowali się być razem i biorą ślub zaraz po świętach Bożego Narodzenia.
Oboje mają bagaż doświadczeń, niekoniecznie mam na myśli mnóstwo związków, raczej jest to taki bagaż doświadczeń życiowych. Całe życie sobie czegoś odmawiali przez co ono nie było pełne, jednak czy mając niemal 60 lat można wyjść za mąż i zacząć wszystko od nowa, żyć szczęśliwie, odnaleźć się w nowej sytuacji, czy może jest to zbyt trudne?
Okazuje się, że Róża, która nowe życie poświęciła swoim podopiecznym oraz siostrze żyje wydarzeniami sprzed 40 lat. Nie potrafi spać spokojnie, żyje napędzana własną wyobraźnią. Tak to jest, kiedy czegoś nie wiemy i sami dorabiamy sobie historie. Te nasze myśli najczęściej są o wiele gorsze niż rzeczywistość…
Siostra, czyli Miłka jest dla mnie zagadką, żałuję, że jej postać była jakby tłem, gdyby dodać trochę więcej informacji o niej, jej myśli, emocji to książka miałaby dodatkowy dreszczyk. Ale z drugiej strony wiem, że taki był zamysł autorki, Miłka miała być postacią nieoczywistą. I to się udało…
Książka zawiera wspomnienia Róży z tej koszmarnej nocy sprzed 40 lat… czy jednak będzie miała odwagę opowiedzieć o tym mężowi?
Autorkę miałam okazję poznać osobiście, więc wiem, że jest perfekcjonistką, co widać w jej książkach, dlatego znalezienie dwóch literówek uważam za swój mały sukces 😉 bo wiecie, każdemu się zdarza 😉 W dodatku w tej książce się tego nie zauważa, bo ona czyta się sama! Pewnie gdybym książkę czytała w nocy, a nie rano przy kawie to nawet bym nie zauważyła tych drobiazgów.
Wiecie jak się czyta książki Magdy? Pojawia się jakiś haczyk – tajemnica i czytelnik nie może się pogodzić z tym, że jeszcze nie wie, co się wydarzyło, więc dąży do poznania całej historii i czyta, czyta, czyta, czyta, aż zadzwoni budzik, który powinien nas obudzić do pracy… 😉
A teraz nie pozostaje mi nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość i czekać na „Wiosnę” taką rzeczywistą za oknem i tą napisaną przez Magdę! Jestem bardzo ciekawa, kto będzie bohaterem kolejnej części, mam już nawet pewną myśl i jestem ciekawa, czy uda mi się trafić!
Książki Magdy Majcher na Poligonie:
„Wszystkie pory uczuć. Jesień”
„Stan nie!błogosławiony”
Ogromny plus dla Wydawnictwa Pascal za piękne paczki! Wiele osób już zwróciło na to uwagę, ale i ja nie mogę przemilczeć tego, jak Wydawnictwo zadbało o blogerów.
Przekupstwo? Wątpię. Raczej chwyt marketingowy, ale jaki przyjemny i sympatyczny!
Otwieram paczkę, a tam piękne pudełko, w środku książka przewiązana wstążką i jeszcze jakiś mały prezent! Prawda jest taka, że nie o ten prezent chodzi, nawet nie o te wstążki, tylko o gest, o to, że komuś się chciało!
Cieszę się, bo książka jest cudownym prezentem, ale jednak prezentem od autora, a wydawnictwo dba o oprawę… I to jest piękne, to coś, o czym chce się mówić, co chce się pokazywać!
Szalenie mi przykro, że moja współpraca z nimi ogranicza się tylko do książek Magdy, ale ciągle pozostaje nadzieja, że „Wiosna” i „Lato” też dotrze do mnie tak pięknie zapakowane 😉