Gdybym wiedziała, że to tak świetna książka to nie pozwoliłabym jej czekać tyle czasu na półce!
Dwie godziny i byłam w połowie książki. Po czterech było po wszystkim. Książka jest napisana w taki sposób, że po prostu czyta się sama, wystarczy odpowiednio szybko przewracać strony!
Kraśnik zawsze wyobrażałam sobie jako wiochę zabitą dechami, ale chyba tak nie jest. Moja ciotka jest z Kraśnika, ale nigdy tam nie byłam, jednak fajnie czytać o miejscach, które jakoś się kojarzą… no ale to nie jest ważne.
Kto jest głównym bohaterem?! Sama nie wiem, czy kot Belzebub czy moze nieboszczyk, albo młodzi Lipscy….
Zacznę od kota, którego ze schroniska przygarnęła Maryla Lipska i traktuje go jak najcudowniejszą istotę na świecie. A czarny Belzebub o charakterze diabła wykorzystuje to na każdym kroku.
Maryla i jej mąż dziedziczą po ciotce aptekę oraz dom. Kuzyn Maryli nie dostał od matki nic. Dlaczego? Tego Maryla nie wie…
A nieboszczyk… cóż… właściwie nie wiadomo kto go zabił, kiedy tak naprawdę zmarł, a już zupełnie nie wiadomo gdzie zginął! Nie wierzycie, że trup może wędrować?! Oj może…
Domyślacie się chyba, że śledztwo policyjne musi być szalenie ciekawe 😉
Książka uzmysłowiła mi dlaczego raczej unikam kotów i że moja zdolność zabijania kwiatów może mieć drugie dno…. jeszcze nie zdecydowałam czy drugie dno świadczy o tym, że mogę czuć się bezpieczna czy wręcz przeciwnie – w razie kłopotów nie mam jak się bronić.
Muszę sobie wytresować jakieś zwierzę obronne… na razie mam tylko krety w ogródku, ale na nie chyba nie można liczyć w razie czego.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Marcie z bloga Żukoteka, która zorganizowała ten cudny blok tour.