Czy Wy też macie wrażenie, że czas się dla Was zatrzymał? W mojej rodzinie kultowe już jest hasło trzydziestoletniego szwagra „ten portfel dostałem cztery lata temu, na osiemnastkę”. Ja też się zatrzymałam w tych okolicach. Ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że trzydziecha stuknęła jakiś czas temu. Najwyższy czas zaprzyjaźnić się z kosmetykami zatrzymującymi proces starzenia. Koniecznie. Więc na mojej półce znalazły się kosmetyki Mesoboost.
COLLAGEN FORTE PURIFYING GEL
Żelu do mycia twarzy używam zawsze, gdy robię solidny makijaż. Na co dzień unikam zbyt dużej ilości kosmetyków, wystarczy krem BB i odrobina pudru plus tusz do rzęs (to podstawa!).Ale czasem trzeba jednak nałożyć jeszcze kilka innych „wspomagaczy ładniejszego wyglądu”. I wtedy żel jest idealny! Żel posiada formułę 10% kolagenu i składników aktywnych, co ma zapewnić mojej skórze młody wygląd. Myślę, że jeszcze trochę na efekty będę musiała poczekać… Bo dziś i tak nie dostrzegam zmarszczek (i oby jak najdłużej!)
Prawda jest jednak taka, że kosmetyk ma przyjemny zapach, a po zastosowaniu moje skóra staje się nawilżona i jakby bardziej promienna. Sama nie wiem jak to działa 😉 Ale efekt mi odpowiada, więc po żel sięgam chętnie i często. Z myślą, że nie zaszkodzi, a może pomóc…
Jedno jest pewne, trzydziestka to magiczna granica i uważam, że należy wtedy już zacząć poważniej podchodzić do pielęgnacji. Ciągle pracuje nad swoim nawykiem związanym z kosmetykami, nieustannie zapominam, pomijam, lekceważę. Dociera do mnie powoli, że jeśli nie nawilżę, nie oczyszczę, nie dam odpocząć skórze to ona w końcu zwróci się przeciwko mnie.
COLLAGEN FORTE MASK
Oprócz żelu stosuje też maskę. To mój luksus. Z dwójką dzieci nie zawsze mam możliwość, ale staram się w miarę regularnie i przynajmniej dwa razy w tygodniu zrobić sobie domowe spa. Wtedy koniecznością jest jakaś maseczka. Ta od Mesoboost podobno wypełnia zmarszczki, dba o odpowiedni poziom nawilżenia, regeneruje skórę. Jestem pewna, że właśnie to robi. Ale jak to zwykle bywa, nie tyle działanie widoczne gołym okiem jest ważne – ta maska sprawia, że psychicznie odpoczywam. Każdy tydzień kończę z nią, do tego dobra książka i (czasami) mały kieliszek wina. Wystarczy mi dosłownie chwila i czuję się jak nowo narodzona. Rozumiecie chyba, że maska stała się moim kosmetycznym ulubieńcem…?
Macie swoich ulubieńców?