Przyznam szczerze, że za bajką Gumball nie przepadam, jakoś to nie moja estetyka, ale syn czasem (gdy nie patrzymy) zerka na tę kreskówkę. Jednak mimo braku sympatii do wersji telewizyjnej po książkę kucharską sięgnęłam chętnie.
Wszyscy żyjemy w ciągłym biegu, więc nie ma zbyt wiele czasu by spędzać go kreatywnie z dziećmi. Maluchy po zajęciach dodatkowych są wykończone, a dorośli też często padają na nos po całym dniu pracy. Ale gotować trzeba. Jak się ma dzieci trzeba jeszcze bardziej. Więc może jest to dobra okazja, by spędzić z maluchami czas? A jak do tego dodam, że przepisy na potrawy podsuwa bohater kreskówki to podejrzewam, że dzieciaki będą jeszcze chętniejsze do pomocy! A może to my, dorośli, będziemy im pomagać?
Odjechane przepisy na (nie) jadalne potrawy
Gumball prezentuje książkę z 41 przepisami, a to daje nam możliwość spędzenia ze sobą naprawdę wiele czasu – korzystajmy! Szczególnie, że książka zaczyna się od ABC GOTOWANIA i najpierw uczy, jak się zabrać za to, czyli od mycia rączek, ale też produktów, od tego, że należy być ostrożnym. Wiadomo, my to powtarzamy na każdym kroku, ale obawiam się, że to Gumball będzie miał w tej kwestii większą moc!
Fajny jest podział na stopień trudności, na specjalne przepisy idealne na imprezę ze znajomymi. W dodatku w środku mamy połączenie zdjęć gotowych potraw i uzupełniających grafik, osobno wymienione składniki, akcesoria i sposób przygotowania.
To nasza ulubiona książka kucharska!
***
A jak już przy kulinarnych, a co za tym idzie zdrowotnych tematach jesteśmy to co sądzicie o tym, by trener personalny się nami zajął w nowym roku? Ja mam ambitny plan skupić się na zdrowym jedzeniu i zacząć ćwiczyć. Obawiam się, że moje mięśnie będą bardzo bolały, ale uważam, że warto! To co, działamy wspólnie?