„Ten jeden dzień” to jedyna książka Kairy Roudy, którą możemy przeczytać w Polsce. Wydawnictwo WAB wypuściło ją na rynek końcem stycznia tego roku. I to właśnie w styczniu zaczęła kusić mnie okładka książki zupełnie inna – prosta, a jednak wzbudzająca grozę. Zwłaszcza w zestawieniu z jej opisem. „Idealne małżeństwo to idealna iluzja…” – no właśnie czego dotyczy ta iluzja?
„Ten jeden dzień” to opis… jednego dnia z życia Paula i Mii Strom. Pierwszego dnia ich nowego życia. A może ostatniego dnia…
Fabuła
Historię poznajemy z perspektywy Paula – kochający mąż postanawia zabrać żonę do ich letniskowego domku. Odpoczną od dzieci, od pracy, a Mia będzie miała czas spędzić więcej czasu z zapracowanym mężem. Jednak wszystko ma swoją drugą stronę. Od razu uprzedzam – ten tekst może zdradzić Wam trochę szczegółów, więc ostrożnie 😉
Gdyby nie poranny telefon do Paula wszystko odbyłoby się w 100% zgodnie z planem. Jakim planem i co jest tak skrupulatnie zaplanowane dowiadujemy się powoli czytając opowieści Paula snute w jego głowie. Poznajemy to małżeństwo i ich problemy. Początkowo czytamy o podróży, o tym, że Paul i Mia muszą odpocząć, pobyć razem. W ciągu kilkudziesięciu stron nie dzieje się właściwie nic… Ale poznajemy Paula. Zaczyna świtać nam coś w głowie – z nim jest coś nie tak… I okazuje się, że mamy rację.
Paul ma kochankę. Z czasem poznajemy więcej jego mrocznych tajemnic, o których właściwie sam nam opowiada. Opisuje nam swoich synów, przytacza zdarzenia z dzieciństwa, opowiada o śmierci rodziców, o tym jak poznał Mię… Jednak co jakiś czas odkrywa przed nami drugie dna tych historii. I wtedy okazuje się, że ten idealny mąż, który zabiera żonę, żeby spędzić z nią ten jeden wspaniały dzień wcale nie chce jej uszczęśliwić! A wszystko, co działo się do tej pory to tylko pozory…
Co dalej?
Na miejscu okazuje się, że czeka na nich ktoś jeszcze – sąsiad Buck. To również odrobinę krzyżuje plany Paula. Ale przecież jest na tyle sprytny i zdolny, że to mu nie przeszkodzi. Musi tylko podjechać do sklepu po kilka drobiazgów i zacznie się ten jeden idealny wieczór…
Po przyjeździe do domu ze zdziwieniem i złością odkrywa, że sąsiad przyjął zaproszenie na drinka. Ale to nic – nic nie pokrzyżuje planów Paula tego wieczora. Obserwujemy jak do kieliszka ukochanej żony wsypuje jakiś proszek… I już nie mamy wątpliwości (choć w sumie już wcześniej chyba nie mieliśmy…), że Paul to nie tylko niewierny mąż, ale psychopata. Ten jeden dzień ma być ostatnim dniem Mii!
I pierwszym dniem nowego życia Paula.
Jednak okazuje się, że – podobnie jak idealne małżeństwo państwa Strom – nic nie jest takie jak się wydaje…
Bo nieśmiała i wiecznie wycofana Mia też ma asa w rękawie i… zabawa zaczyna się od początku!
***
A teraz moja opinia… Powiem Wam szczerze, że książkę trochę męczyłam. Pierwsze kilkadziesiąt stron i… nic. Nic się nie dzieje. Już miałam pewne przypuszczenia, już niby przejrzałam Paula… Ale gdzie akcja?! Rozpisywanie wydarzeń co 15-30 minut mnie przerażało. Książka zaczyna się o godzinie 9.00 a „coś” zaczyna się dziać dopiero koło 21… Ostatecznie jednak stwierdzam, że książka taka najgorsza nie jest. Ale początek to droga przez mękę. I przyznam, że nie wiem, czy warto było próbować przez nią przebrnąć 😉
Powiem tak – polecam sprawdzić. Gdybyście szukali książki zajrzyjcie na tę stronę: <klik> – można kupić, ale jest też fragment do przeczytania!
A jeśli chcecie poznać moją opinię o innym thrillerze tego wydawnictwa, o którym opowiadałam na Poligonie: „Okrutne pragnienie”.