Nie lubię pisać jednej recenzji dotyczącej dwóch książek, ale tym razem nie mam chyba wyjścia. Bo mój syn uważa je za nierozłączne. A po pierwszym czytaniu zna je niemal na pamięć, więc teraz on mi czyta… 😉
Kocham te emocje, kiedy słyszę dzwonek do drzwi, biegnę, a tam stoi kurier (przyjaźnię się już chyba z każdym kurierem pracującym w okolicy!), ale radość jest jeszcze większa kiedy podając mi paczkę mówi: Dla Szymona!
ok, mój mąż uparcie twierdzi, że ja już się tak wycwaniłam, że zamawiam wszystko na Szymona, żeby się nie czepiał… ale to nieprawda!
A ta radość dziecka, kiedy rozrywa kopertę, zagląda wstrzymując oddech i woła: Książka, mamo! Dla mnie!
Tym razem wyjął aż dwie. O dwóch fajnych „chłopakach”, czyli o Małym i Dużym.

Agata Matraś stworzyła piękne książeczki, proste, kolorowe, a przy tym kształcące. Uwielbiam, kiedy po przeczytaniu teksty na stronie Szymon czuje potrzebę by jeszcze dopowiedzieć coś od siebie, pyta o dodatkowe postaci, o kolory, albo sam opowiada coś o nich. Czytamy, a równocześnie tworzymy nową historię! To szalenie rozwijające dla dziecka, a mój syn zawsze przeżywa przygody bohaterów.
I tak w książce „Mały, Duży i chmura” dmuchał i chuchał by przegonić chmurę, która prześladowała Dużego i wisiała mu duża i ciemna nad głową. Bo najważniejsza jest pomoc przyjaciół… więc Szymon pomagał 😉

Z kolei w książce „Mały, Duży i czary” można poznać zaklęcie! I to nie byle jakie, bo można sobie samemu wyczarować ciasto! Kolejny raz Duży ma problem i burczy mu w brzuchu, więc udaje się do przyjaciółki, która podaje mu rymowany przepis i… Duży sam w magiczny sposób serwuje znajomym ciasto!
Kocham te książeczki, choć mają ogromny minus – są zbyt krótkie! Musiałabym mieć ich chyba dziesięć by zadowolić Szymona 🙂
CHCEMY WIĘCEJ!!!!
