Od samego początku komunikat jest jasny: te historie opowiadałam swoim dzieciom, gdy były małe. Nie jestem psychologiem, nie jestem perfekcyjną matką, nie wychowuję dzieci w żadnym konkretnym nurcie, działam intuicyjnie, próbuję przytulać i rozmawiać. I popełniłam w ciągu 9 lat bycia matką miliony błędów. Dlatego opowiadania miały być jedynie rozrywką. Jednak gdy trafiły do pierwszych betaczytelników okazało się, że wystarczą drobne zmiany, by książka przekazywała mądrość dzieciom i rodzicom. Dla pewności o opinię poprosiłam specjalistę i dziś dzielę się z Tobą profesjonalnym komentarzem.
Emilia Tkaczyk jest psycholożką, interwentką kryzysową, psychoterapeutką poznawczo-behawioralna w trakcie szkolenia, a na co dzień wspiera dzieci, młodzież i dorosłych. Udziela także konsultacji rodzicielskich w duchu rodzicielstwa bliskości i komunikacji bez przemocy. Zajmuje się wyzwaniami, jakie spotykają na swojej drodze młodzi rodzice.
W opowiadaniach z książki „Bohater bez peleryny”, tym, co wysuwa się na pierwszy plan jest bliskość i ciepło, panujące w rodzinie głównych bohaterów. Wszyscy członkowie rodziny są równie ważni i uwzględniają swoje zdanie. Rodzice Szymona i Emilki prawdziwie słuchają swoich dzieci – są uważni na ich emocje i potrzeby, nie zakładają, że wiedzą lepiej, z czym w danym momencie mierzą się ich dzieci. Jest to coś, co warto wprowadzać w rodzinie każdego z nas – przestańmy zakładać, że jesteśmy ekspertami od życia naszych dzieci. Gdy zatrzymamy się i wysłuchamy, co mają do powiedzenia, może okazać się, że nasza interpretacja jest zupełnie inna niż dziecięca rzeczywistość.
„Mały Superbohater”
Opowiadania te pokazały mi, jak wiele ważnych treści można przekazać w opisach codziennych sytuacji z życia. Takich historii potrzebuje każdy rodzic – pozwalają zobaczyć, że nie zawsze musimy dokonywać wielkich rzeczy, żeby wspierać dzieci i wychowywać je na szczęśliwych i zdrowych dorosłych. Najważniejsze są drobne gesty, czynności i słowa, które każdego dnia kierujemy do swoich pociech. Co ciekawe, o tym właśnie jest pierwsze opowiadanie „Mały Superbohater”. Sposób, w jaki mama rozmawia z chłopcem, pozwala mu zobaczyć, że wcale nie musimy dokonywać nadnaturalnych wyczynów, żeby być superbohaterami. Zmieniamy świat i jesteśmy bohaterami wykonując drobne rzeczy, mówiąc pojedyncze zdania, które mogą dla kogoś okazać się ważne i przełomowe. Ponadto tym, co zatrzymało mnie w pierwszym opowiadaniu jest delikatny przekaz o tym, że zasady są po to, żeby je naginać. Bo przecież warto czasami zjeść kanapkę z masłem orzechowym na kolację, gdy dzieje się coś tak ważnego, jak dziecięce przeżywanie świata.
„Jak brat z siostrą”
Opowiadanie „Jak brat z siostrą” jest dla mnie opowieścią o relacji między rodzeństwem, która nie zawsze musi być łatwa. Dzieci będą mieć konflikty, będą mieć wobec siebie oczekiwania i pretensje do swoich zachowań. Jednak tutaj jest kluczowa rola rodzica. Rodzic, który jest zdrowym i stabilnym dorosłym, który potrafi panować nad swoimi emocjami i weryfikować swoje nie zawsze adekwatne i pomocne myśli, jest wspaniałym drogowskazem dla rodzeństwa budującego swoją relację. Dawajmy dzieciom przestrzeń do budowania relacji między nimi na ich zasadach. Wspierajmy ich w rozwiązywaniu konfliktów, ale również dajmy im przestrzeń na to, żeby mogli te rozwiązania samodzielnie wprowadzać w życie.
„Wieczorne rytuały”
Opowiadanie pokazuje, jak ważne dla dzieci są rutyny i przewidywalne zasady. Dzieci potrzebują świata, który jest bezpieczny i stabilny, a zyskują to dzięki przewidywalności naszych zachowań, jako rodziców. Warto z dziećmi rozmawiać o planach, a także o ich zmianach. Warto opiekować ich emocje z tym związane. Bo często coś, co wydaje się dla nas małe i nieznaczące, coś, czego dziecko wydaje się nie zauważać, okazuje się jednym z fundamentów ich poczucia bezpieczeństwa. Tak jak buziak od mamy dla Szymonka, który już wydawał się spać.
„Ile miłości jest w miłości?”
To opowiadanie jest szczególnie ważne dla rodziców. Historia w nim opisana, jest opowieścią o tym, jak nam-rodzicom bywa trudno z pomieszczaniem w sobie trudnych emocji naszych dzieci. Szymon obawia się, że rodzice kochają go mniej niż młodszą siostrę i rozmawia o tym z babcią. Mama, słysząc tę rozmowę, wzrusza się i budzą się w niej różne emocje. Jako rodzice, niejednokrotnie będziemy musieli mierzyć się z trudnymi emocjami naszych dzieci – smutkiem, złością, żalem, tęsknotą, poczuciem odrzucenia i opuszczenia. Jest to jedno z trudniejszych zadań rodzicielstwa. Jednak przesłanie, płynące z tej opowieści dotyczy głównie rodzeństwa i jest piękne – bo miłość można tylko mnożyć. I tutaj jest to przekaz dla rodziców, którzy oczekują swoich kolejnych pociech – nasze dzieci będą przeżywać trudne emocje związane z pojawieniem się rodzeństwa. Naszym zadaniem nie jest sprawianie, że tych emocji nie będzie. Naszym zadaniem, jako rodziców, jest wspieranie dzieci w przeżywaniu tych emocji. Żeby przeprowadzić je przez ten kryzysowy moment, aż do miejsca, w którym dzieci zaczynają trzymać się razem i zrozumieją, że otrzymały olbrzymi skarb w postaci siostry lub brata.
„Być jak dziadek”
Opowiadanie „Być jak dziadek” jest historią o tym, że w dziecięcym świecie jest miejsce na obowiązki i zasady. Obowiązki muszą być dopasowane do możliwości dziecka, a gdy tak jest, stają się elementem ich codzienności. Natomiast zasady musimy dzieciom tłumaczyć i pokazywać im ich wagę. W końcu są stworzone po to, żeby nam służyć i pomagać. Jednak przecież nikt z nas nie lubi robić czegoś „bo tak”. Więc wprowadzajmy dzieci w świat zasad z dużą uważnością i skupiając się na dialogu z nimi.
„Pożeracz słodyczy”
Ostatnia historia jest, jak dla mnie piękną klamrą wszystkich opowiadań. Wybrzmiewa w niej najmocniej coś, co przewija się we wszystkich historiach – fakt, że komunikacja z dziećmi to podstawa. Rodzice głównych bohaterów komunikują się z nimi, jak z równymi partnerami rozmowy. Szanują ich emocje, a także uwzględniają ich granice. Wszyscy członkowie rodziny są równie ważni i ich zdanie jest brane pod uwagę. A jeśli tata nawali w jakimś obszarze – przeprasza swojego synka i naprawia błąd. Ilu rodziców jest gotowych zrobić coś takiego? A przecież wszyscy popełniamy błędy! I wtedy warto pokazać naszym dzieciom, że my też jesteśmy omylni, a gdy nawalimy -przepraszamy. Tak niewiele, a wpływa na naszą relację z dzieckiem w ogromnym stopniu!
Często zapominamy, że prawdziwi bohaterowie nie potrzebują supermocy czy peleryn, by czynić dobre rzeczy. Każdego dnia na świecie istnieją ludzie, którzy pomagają innym, narażając się, by wprowadzić pozytywne zmiany w swoim otoczeniu. Twój wpis przypomina nam, że każdy z nas może być bohaterem w swoim życiu, podejmując proste, codzienne czyny dobra 🙂