Czasem są takie książki, które czyta się szybko, ale pisanie recenzji zajmuje o wiele więcej czasu. Tym razem tak było. Ale jeśli czytaliście jakieś książki Magdy Witkiewicz to wiecie, że na przemyślenia należy poświęcić niejedną chwilę…
Po ostatniej recenzji (Czereśnie zawsze muszą być dwie) byłam pewna, że był to pierwszy i ostatni przebłysk współpracy z Magdaleną Witkiewicz – cóż, sama strzeliłam sobie w kolano krytykując „Milaczka”- a właściwie przyznając, że nie doczytałam. Ale cóż, tak już mam, że musi być szczerze – wszyscy chwalili się zdjęciami „Ósmego cudu świata” a ja wpisałam ją na listę prezentów licząc, że ktoś mi ją kupi 😉 (jestem typem, który jak już kupuje książki to zawsze dla kogoś, ostatnio prym wiedzie mój syn). Więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy listonosz oprócz kopert wręczył mi kartonowe pudełko… z PIECZĄTKĄ! i wszystko stało się oczywiste i niewiarygodne! Trzy razy go zapytałam, czy to na pewno dla mnie mimo że moje nazwisko było duże i wyraźne!
Kocham te pudełka! Jedna Witkiewicz sprawia, że całe stado blogerów-recenzentów czuje się jak KTOŚ! bo dostaje cuuuudną paczkę, nie tylko z książką, ale też z informacją, że jesteśmy ważni. To bezcenne.
Z książkami Magdy Witkiewicz jest taki problem, że jak już się ją otworzy to najlepszy moment na jej zamknięcie następuje po podziękowaniach. Znacie to? Czyli czytać trzeba w odpowiednich warunkach, więc czekam aż dziecko pójdzie spać, a potem próbuję wmówić sobie, że jestem już okropnie śpiąca, bo dochodzi trzecia i dziecko zaraz wstanie, a książka do rana nie ucieknie.
Na szczęście książka podzielona jest na części, co mi odrobinę ułatwia funkcjonowanie…
To książka dla tych, którzy wierzą w przeznaczenie i dla tych, którzy w nie nie wierzą – jestem przekonana, że ta książka zmieni ich podejście!
Bohaterką jest Anna, którą poznajemy dość wcześnie, bo w momencie ukończenia studiów, gdy szuka pracy… dodam, że pracę znalazła, ale jej nie podjęła – postanowiła zawalczyć o marzenia. Czy to było jej przeznaczenie? A może właśnie ta decyzja zaprzepaściła wszystkie jej szanse? Wierzycie ślepo w przeznaczenie? Bo ja lubię wierzyć, że w życiu mamy kilka dróg i czasem możemy o sobie zadecydować – bo może wystarczy wysiąść jeden przystanek dalej i zmieni się całe nasze życie?! Lubię w to wierzyć.
Anna nie ma poukładanego życia prywatnego, choć w zawodowym nie może narzekać ani na nudę ani na trudności – pnie się po szczeblach kariery. Nawet jej mama układa sobie życie z nowym mężczyzną, a Anka dobija czterdziestki i jest sama. Ciągle sama. Owszem, brzydko mówiąc – przez jej łóżko przewinęło się kilku facetów, ale nic na serio. Najdłużej i najbezpieczniej układa Jej się z Jackiem – jej szefem, choć to też nic poważnego, ot wychodzą razem na imprezy zawodowe, a częściej lądują w łóżku. Taki wolny i swobodny układ im odpowiada. Tyle tylko, że nadchodzi moment, w którym Anna pragnie dziecka. Nawet nie związku do grobowej deski, ale dziecka – to powinno być łatwiejsze do wykonania, ale okazuje się, że nie jest!
Nie chcę zdradzać Wam zbyt wiele… ale Anna bierze urlop, długi, samotny – i jedzie w nieznane. Azja czeka na nią z niespodziankami, czy są przyjemne czy nie – musicie przekonać się sami! Zdradzę Wam, że spotka tam mężczyznę 😉
teraz pytanie, czy będzie kolorowo, czy nie?
Tomasz jest owym mężczyzną poznanym na obczyźnie. Również samotnie podróżuje – możemy się nawet dowiedzieć dlaczego… najważniejsze, że podróżować miał z kimś, więc Anna dołącza do niego i… no dzieje się!
nic więcej Wam nie zdradzę, nic!
No, wspomnę tylko, że na pewno chcecie tę książkę przeczytać! Jak zwykle każda strona aż ocieka emocjami, ale temat jest poważny, skłania do przemyśleń i jest niewątpliwie ważny. A przy tym książka czyta się sama. To jest to połączenie, za które tak cenię książki Magdaleny Witkiewicz.
Pozostałe książki Magdaleny Witkiewicz na moim blogu:
tyle z nich doczekało się recenzji na blogu, część czytałam przed powstaniem bloga, a inne dopiero przede mną!
Jeden komentarz