O przemocy pisałam już w kontekście wyjazdu do Poręby Wielkiej, ale to jest temat rzeka, nigdy się nie wyczerpuje, a jednak rzadko się o nim mówi. Chcemy to zmienić. My, blogerki, a jest nas trzydzieści, przez kolejnych 30 dni będziemy pisać o przemocy na naszych blogach. A wszystko za sprawą Klaudii z bloga Niezłe Ziółko, która wraz z Fundacją 3-4 Start organizuję kampanię przeciwko przemocy.
Społeczeństwo należy uświadamiać, bo ciągle niewiele wiemy o przemocy i zazwyczaj jedynie siniaki są jej zwiastunem, a to nieprawda! Doświadczamy przemocy fizycznej, ale również przemocy psychicznej i materialnej! I kolejny mit: przemoc dotyczy nie tylko kobiet, ale również mężczyzn… Z tym, że oni mają jeszcze trudniej, bo jak się przyznać, że kobieta stosuje przemoc wobec mężczyzny, który w naszym wyobrażeniu jest tym silniejszym…
Oczywiście najłatwiej zauważyć siniaki, zadrapania, złamania, bo ran, które ukrywamy w środku nikt nie zobaczy i wtedy jedyną deską ratunku jest sama ofiara. Te widoczne rany również najłatwiej leczyć, wystarczą plastry, gipsy, szwy i mimo że boli to jednak jest łatwiej. Jednak co, gdy ranna jest psychika? Gdy krzywd nie widać i nikt ich nie zauważy, jeśli sami nie poprosimy o pomoc? Być może to mylne wrażenie, ale najtrudniejszą do przezwyciężenia jest chyba przemoc materialna… dlaczego? bo żeby komuś odebrać pieniądze trzeba najpierw zniszczyć go psychicznie, wmówić, że nie jest nic warty, że bez oprawcy sobie nie poradzi, bo skąd weźmie pieniądze, bo nikt mu nie pomoże, bo najpierw przecież oprawca ograniczy kontakty z innymi…
Przemoc fizyczną ktoś może w końcu zauważy, jeśli chodzi o przemoc psychiczną to kiedyś w końcu dochodzi się do ściany, kiedy ofiara uważa, że nie ma już nic do stracenia, więc zaczyna wołać o pomoc (mam taką ogromną nadzieję!), natomiast przemoc materialna może być nawet ignorowana, bo przecież jak to możliwe, że nie masz pieniędzy na pieczywo? na bilet autobusowy? przecież dobrze się Wam powodzi….
Musimy pamiętać, że oprawca jest od nas silniejszy psychicznie, a nawet jeżeli nie jest to prawda początkowo, to on tak długo pracuje nad kobietą aż ona w końcu uwierzy, że jest tak jak on mówi, że jest beznadziejna, że sobie nie poradzi, że zostanie sama. Wydawało mi się niemożliwe, żeby kobieta dała się tak zastraszyć, a jednak takich sytuacji jest całe mnóstwo – bardzo nie chcę wrzucać tu statystyk, ale jeśli nie wierzycie to sprawdźcie.
Sama zawsze myślałam, że jestem zbyt silna, by mnie to spotkało, ale im dłużej o tym myślę, tym więcej mam pewności, że moją siłą jest rodzina. Mam pełne wsparcie rodziców, rodzeństwa i dziadków, wiem, że w razie czego ma mi kto pomóc, że natychmiast stworzą „sztab kryzysowy” i szybko znajdziemy rozwiązanie z każdej sytuacji. Pytanie tylko, czy miałabym odwagę o tę pomoc poprosić, czy miałabym odwagę przyznać się, że coś jest nie tak…? Przecież to ja sobie wybrałam męża, to ja twierdziłam, że go kocham, to ja chciałam wyjść za mąż…
Ale, choć trudno w to uwierzyć, nie zawsze tak jest. Okazuje się, że są sytuacje, kiedy kobieta wcale nie wybiera sobie mężczyzny tylko decyzję podejmuje kto inny, albo kiedy wychodzi za mąż, bo nie widzi innego wyjścia ze swojej sytuacji i tak naprawdę tych okoliczności może być całe mnóstwo! Wystarczy jedna niewłaściwa decyzja albo brak decyzji i może dojść do tragedii.
W Porębie Wielkiej przegadałyśmy z blogerkami ten temat na wszystkie możliwe sposoby, niektóre z nich doświadczyły przemocy… Zaczęłam o tym dużo myśleć, jakie mam szczęście, że z moim mężem potrafimy się dogadać, choć nasze małżeństwo jest troszeczkę włoskie, czyli zdarza nam się tłuc talerze i powrzeszczeć momentami, ale zasadniczo przecież chcemy ze sobą być. Nie wyobrażam sobie by mąż mógł podnieść na mnie rękę, ale czysto teoretycznie przemoc materialna mogłaby nas dotyczyć. Od ślubu właściwie nie pracuję, co w praktyce oznacza, że mąż utrzymuje mnie i całą rodzinę. Jednak nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mąż miałby mi wydzielać pieniądze na jedzenie dla mnie, dla syna, albo że ja miałabym żyć o chlebie i wodzie, a on by się stołował w restauracjach…
Ale przejdźmy do konkretów… Większości z Was wydaje się, że w Waszym otoczeniu nie ma osób, które potrzebują pomocy, wobec których stosowana jest jakakolwiek przemoc. Ja bardzo długo żyłam w takim przekonaniu, że nikogo takiego nie znam, aż w końcu otworzyłam szerzej oczy i rozejrzałam się wokół. Spróbuj spojrzeć uważniej na swoich bliskich, na znajomych, a być może prawda zaboli… oczywiście, nie życzę Wam tego, ale spójrzcie uważnie na swoje otoczenie. Często jednak okazuje się, że ktoś obok nas ukrywa pod długimi rękawami siniaki, nie ma prawa mieć własnego zdania, nie może wyjść z domu, nie ma możliwości kontaktowania się z bliskimi, przyjaciółmi albo nie ma pieniędzy na podstawowe potrzeby mimo, że wcale nie jest biedny. Być może ma bardzo niską samoocenę, uważa się za gorszą od wszystkich wokół, jest przekonana, że nigdy niczego nie osiągnie…
Nigdy nie daj sobie wmówić, że jesteś gorsza od kogokolwiek!
Nigdy nie daj sobie wmówić, że nie dasz sobie rady!
Nigdy nie daj sobie wmówić, że nie masz do czegoś prawa!
Masz prawo walczyć!
Masz prawo otworzyć te drzwi i pokazać, co się z nimi dzieje! To nie jest wstyd, on ma się wstydzić, a nie Ty!
Wokół jest naprawdę mnóstwo osób gotowych Ci pomóc! Obcych osób również, bo czasem łatwiej otworzyć się przed kimś obcym niż przed bliskimi. Ale są instytucje, które pomagają w takiej sytuacji, pomagają znaleźć drogę do wolności, więc jeżeli wydaje Ci się, że nie masz wyjścia ze swojej sytuacji to pozwól znaleźć to wyjście komuś innemu!
Wpis powstał w ramach kampanii społecznej „Za zamkniętymi drzwiami”, organizowanej przez krakowską fundację 3-4-Start. Głównym celem akcji „Za zamkniętymi drzwiami” jest uświadomienie społeczeństwu, w tym czytelnikom blogów, jak powszechnym i niezrozumiany problemem jest przemoc psychologiczna oraz ekonomiczna w związkach.