Nie wiem, czy pamiętacie, jak w sieci zaczęły pojawiać się zdjęcia przesyłek pachnących cynamonem i wszyscy zachodzili w głowę o co chodzi… ja też próbowałam to rozgryźć, ale równocześnie było mi przykro, że do mnie taka przesyłka nie dotarła… a potem się nagle okazało, że dotrzeć powinna! Wobec tego moje cynamonowe serduszko dostałam, kiedy już było wiadomo o co chodzi, ale to nic 😉 bo ważna jest ta książka, o której chcę Wam opowiedzieć…
Zawsze zastanawiało mnie, jak można napisać książkę z kimś?! Tutaj dochodzi jeszcze kwestia płci i charakterów – podejrzewam, że autor miał ochotę połowę powybijać, a autorka ocalić tych, którzy musieli odejść… Momentami można było wyczuć, kto maczał palce w konkretnych fragmentach – to taki dodatkowy smaczek książki.
Wiedziałam od początku, że będzie to pierwsza świąteczna książka po jaką sięgnę, po prostu musiałam przekonać się, czy razem są tak samo świetni, jak osobno…
Michał jest po trzydziestce i powinien korzystać z uroków życia, jednak okazuje się, że jego urokiem (albo klatwą) jest narzeczona, która doprawiła mu rogi, wspólnik, który narobił długów i uciekł oraz umierająca ciotka, która prawdopodobnie majaczy. Kiedy Michał trzaska drzwiami domu, w którym nakrył swoją partnerkę z innym, wynajmuje w środku nocy ruderę zwaną kawalerką po remoncie, próbuje naprawić błędy swojego przyjaciela, który narozrabiał i uciekł, a potem dostaje wiadomość, że musi dotrzymać słowa. Obietnicę złożył ciotce, która go wychowywała, a mianowicie, że przed jej śmiercią będą mogli porozmawiać, jedzie więc do szpitala by usłyszeć jej ostatnie słowa o najcenniejszym skarbie ukrytym pod kapliczką. Kiedy w kawalerce zaczyna męczyć go klaustrofobia wyrusza na poszukiwanie skarbu…
Malwina rzuca wszystko z miłości by wyjechać w Bieszczady! Co prawda tak daleko nie dociera, ale odchodzi z korporacji by stać się właścicielką restauracji z ukrytą w piwniczce kapliczką. Rzuciła wszystko z miłości, jednak ukochany rzucił ją i wyjechał w świat by nadal być jego pępkiem. Malwina co prawda baaaardzo długo oszukuje się, że może jednak wróci, ale… eh, szkoda gadać…
Jeśli do tego dodamy babcię Janinę, panią Wiesię, dwóch sympatycznych panów tworzących parę oraz dwójkę uroczych dzieciaków i figurkę świętego Ekspedyta to musi powstać świetna książka!
Babcia Janina i jej miłość do Francji, pani Wiesia i jej zdrowotne nalewki, pęknięta rura w piwnicy, z powodu podkopu, spiskujące starsze panie oraz spiskujące dzieciaki – dzieje się!
A do tego Pudełko z marzeniami, które się spełniają!!!
Sama mam ochotę przemierzyć Polskę w poszukiwaniu tej restauracji 😉
Podoba mi się, że bohaterowie są tacy prawdziwi, z wadami, zaletami, przeszłością, która się za nimi ciągnie… ale mimo wszystko jest miejsce na przyjaźń, miłość (nie tylko romantyczną), a także odkrywanie przeszłości… Czy skarb rzeczywiście istnieje? I jak to się dzieje, że marzenia z pudełka jednak się spełniają?
Sympatyczne jest również to, że w książce pojawia się Róża Krull, czy „Pracownia Dobrych Myśli” – to taki miły akcent.
Stanowczo polecam! Idealne by poczuć magię świąt – jeszcze przed świętami, albo po wieczerzy wigilijnej, gdy przejedzeni będziecie leżeć brzuszkami do góry… 😉
Kto sięgnie po książkę?
Bardzo dziękuję za zaufanie i możliwość przeczytania książki Magdalenie Witkiewicz, Alkowi Rogozińskiemu (który nie chciał mnie wpisać na swoją listę! 😉 ) oraz Wydawnictwu Filia.
3 komentarze