Kolejna książka z Book Tour do mnie dotarła… cudowna! sielskość anielskość… Jestem pewna, że każda kobieta chętnie przeczyta… szczególnie jeśli będzie mogła przy tym leżeć w hamaku 😉
31/52 „Ścieżki życia” Edyty Kowalskiej to książka, która dotarła do mnie w ramach akcji Book Tour organizowanej przez
Nowe Horyzonty!
Zawsze mam opory przed pisaniem o treści książki, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nieco uchylić rąbka tajemnicy muszę…
Książka to pamiętnik Julii, kobiety po trzydziestce, kilka lat po rozwodzie – mąż lubił sypialnie innych kobiet, cóż… Już na samym początku polubiłam ją po tym, jak przeczytałam piękną wiązankę na temat męża – barwna, obrazowa i ani jednego brzydkiego słowa.
Julia jest całkiem szczęśliwą bibliotekarką, ma kawalerkę, kota Piernika i wygodny fotel na balkonie, gdzie czytuje książki. Ma również przyjaciółkę Olę, która na wstępie ich znajomości postanowiła ją przejechać, po czym zostawiła samą z bliźniętami odjeżdżając karetką… czy może być lepszy początek przyjaźni?! Ola ma męża i czwórkę dzieci, oraz dwa psy, kota i królika – mam nadzieję, że nic nie pokręciłam…
Mężczyzny Julka nie potrzebuje, bo i po co jej kłopot, a jak jakiś stanie na jej drodze to szybko wychyli dwa kielonki wódki i odejdzie – ona wychyli i ona odejdzie (przeczytacie to zrozumiecie!).
Nie traćmy jednak nadziei, może i ona się w końcu zakocha… tylko, czy ktoś pokocha babę, która najchętniej chodzi w zielonej koszuli nocnej w grochy? No i czy warto kochać faceta, do którego ktoś strzela…?
Ale Wam napisałam, ha! No chyba chcecie poczytać o przygodach Guzika i Pętelki, o tym jak widelcem można się bawić w doktora i o ulubionych zabawach przedszkolaków w myneli!
Dobra, przyznam się, książka mnie zachwyciła… już od momentu gdy rozerwałam papier paczki i mogłam podotykać tę boską okładkę… no sami powiedzcie, piękna jest! Do tego gruby papier, duże litery… to takie drobiazgi, ale o ile przyjemniej się czyta, dotyka, chłonie litery…
Co mnie drażniło? Zdrobnienia. O ile Julcia, Staś i Jaś to dzieci i jakoś można by to przełknąć, to już schodki i astrusia stanowczo są przesadą… Mimo że rozumiem miłość do samochodu i inne rzeczy to jednak zdrobnień stanowczo za dużo!
Powtórzenia. Nie było ich dużo, ale dwukrotna historia zegara była zbędna (nawet jeśli autorka planuje kolejną część i domyślam się, że będzie jakieś nawiązanie to raz wystarczy, albo za drugim razem napisać to inaczej…). Dokładnie ta sama sytuacja pojawiła się, gdy każdy z bohaterów po kolei wpadał lub wybiegał w rozpiętym płaszczu i z rozsznurowanymi butami… swoją drogą Julia chodziła w eleganckim kremowym płaszczu i sznurowanych buciorach!?
Dosłowność. Większość dialogów (szczególnie telefonicznych) zakończyłabym jedno zdanie wcześniej… fakt, potoczność jest plusem tej książki, ale bez przesady…
No i wpadka z panem Antonim, który najpierw miał złamaną nogę, a potem dwukrotnie w książce pojawia się złamana ręka – ha! poprzednia czytelniczka zauważyła dopiero przy drugim razie, że jest błąd 😉
Ale wiadomo, takie rzeczy się zdarzają… to mało ważne.
Książka naprawdę jest świetna, korci mnie, żeby nie wysyłać jej dalej, tylko postawić na swojej półce… i podrzucić do czytania mamie, babci i przyjaciółce, a i siostra pewnie chętnie by rzuciła okiem… To taka książka na jedno popołudnie, naprawdę! Idealna na takie wiosenne, letnie chwile… do czytania z lampką wina, lemoniadą, herbatką albo drinkiem, co kto lubi… bo książkę polubi na pewno!
Bardzo miły akcent to list autorki do czytelników… 🙂
A poniżej lista czytaczy, którzy trzymali książkę w łapkach przede mną:
Dziękuję za tak cudowną akcję!!!
31/52
2,5 cm
Pierwsze spotkanie z autorką
Książka polskiego autora
Pożyczona od znajomego
Książka w twardej okładce
Książka z okładką w kolorach lata
Klasyczny romans
Jeden komentarz