Wierzycie, że wszechświat jest po naszej stronie i robi wszystko by nasze plany się ziściły, jeśli tylko żyjemy z nim w zgodzie? Przyznam się bez bicia, że nie zastanawiałam się nigdy nad tym wnikliwiej… aż w moje ręce wpadła ta książka!
Troszeczkę zastanawiałam się, czy to na pewno będzie książka dla mnie, bo spodziewałam się namawiania do medytacji… Tyle tylko, że medytacja stanowczo nie jest dla mnie! Nie potrafię medytować, nie potrafię się wyciszyć, może to duża nadinterpretacja, ale odnoszę wrażenie, że kiedy próbuję się wyciszyć to energia się we mnie tak mocno kumuluje, że potem wybuchem… więc trochę się tego bałam, ale z drugiej strony potrzebowałam takiego wsparcia, które pozwoliłoby mi podążać za marzeniami, więc zaryzykowałam.
Jestem na tym etapie, kiedy już zdaję sobie sprawę z tego, że marzenia są na wyciągnięcie ręki, ale myślę, że jest mi potrzebny ktoś, kto będzie o tym przypominał… Niekoniecznie wierzę w psychologiczne terapie, wolę książki, które przeczytam, przemyślę, a po czasie do nich wrócę. Dlatego właśnie ta książka wydała mi się świetna!
Szczególnie, że już na okładce znajduję informację, że „dzięki tej książce poczujesz, że możesz przenosić góry”. Jestem właśnie na etapie, kiedy chciałabym te góry przenosić, i zmienić swoje życie, i znaleźć odpowiednią drogę – w związku z tym postanowiłam dać jej szansę i nie zawiodłam się!
Książka jest pełna uniwersalnych przesłań, jest podzielona na kilka części, a każda z nich na kroki. Wszystko jest łatwe, przystępne i dla każdego. Każdy krok jest krótkim pytaniem albo poleceniem i pozwala nam zrozumieć siebie, to porady, instrukcje i wskazówki, jak rozmawiać z samym sobą.
To pozycja idealna dla tych, którzy lubią poradniki, bo jest to pewien rodzaj poradnika, ale nie tylko! Warto mieć ją pod ręką i sięgać się od czasu do czasu w chwilach zwątpienia, żeby przypomnieć sobie, że każdy z nas ma ogromną moc. Myślę, że na co dzień o tym zapominamy, że dajemy się troszeczkę ponieść fali nie walcząc o coś lepszego dla siebie, uznajemy, że skoro tak jest znośnie to nam to wystarczy… a chyba nikt z nas nie chce wieść byle jakiego życia!
Autorka rzeczywiście namawia do medytacji, ale – tak jak mówię – ja jeszcze do tego nie dojrzałam, być może kiedyś przyjdzie na mnie pora i będę mogła się oddać medytacji i znaleźć w tym spokój, może to przychodzi z wiekiem…?
Jest to kolejna książka, którą czytałam „na raty” – ostatnio mam szczęście do takich książek, zresztą to już trzecia z kolei książka Wydawnictwa Kobiecego, którą dawkowałam sobie wieczorami bądź w wolnych chwilach, w międzyczasie czytając inne książki. Po prostu uważam, że trzeba dać sobie czas, na przeczytanie, zastanowienie i zrozumienie. U mnie się to sprawdza najlepiej właśnie w ten sposób, że czytam fragmenty wieczorami albo po przebudzeniu. Czasami to tylko jedno zadanie, czasami jeden krok, a czasami rozdział, w zależności od tego na jaki trafiłam dzień i w jakim byłam humorze.
Jest jeszcze jedna sprawa, do której muszę się przyznać: Gabrielle Bernstei to guru młodego pokolenia, no niestety ja o niej wcześniej nie słyszałam (nie jestem młodym pokoleniem?!), musiałam się trochę dokształcić w tym temacie… Wmawiam sobie, że nie muszę wszystkich znać 😉 także jeżeli Wy też nic do niej nie wiecie to w sieci można poobserwować autorkę i myślę, że wtedy bez wątpienia będziecie chcieli po jej książkę sięgnąć!