Właśnie rusza VI edycja Akademii Korekty Tekstu Ewy Popielarz. Uznałam więc, że jako uczestniczka pierwszej edycji dorzucę swoje trzy grosze i może pomogę komuś podjąć decyzję. Na wstępie zaznaczę, że do Akademii przystąpiłam, wzięłam udział we wszystkich spotkaniach na żywo, mam cały segregator materiałów, ale do egzaminu nie przystąpiłam.
Nieśmiało jednak w opisie swojego profilu dodaję, że okazjonalnie zajmuję się korektą. Choć certyfikatu brak to kilka książek mam na swoim koncie. I od razu zaznaczę:
AKT to najlepiej zainwestowane w siebie pieniądze!
Korekta była moim marzeniem, zawsze „miałam oko” do błędów, chętnie je wytykałam, a bliższe i dalsze otoczenie korzystało z moich umiejętności dość często. Na myśl, że ktoś mógłby mi płacić za czytanie książek i wytykanie potknięć uśmiech pchał mi się na twarz! W dodatku byłam wtedy (i nadal jestem) mamą na pełen etat, więc w grę wchodziła tylko praca w domu. Idealnie, prawda?
8 marca startuje VI edycja Akademii Korekty Tekstu! (<= kliknij)
A już dziś (2 marca) o 20.30 webinar pt. „Błędy poczatkujących korektorów” na YT Ewy Popielarz.
Dlaczego warto dołączyć do AKT?
To proste, nie płacisz za te materiały, ale przede wszystkim za ludzi, którzy służą swoją pomocą!
1. Materiały dostajesz na zawsze, a one są nieustannie aktualizowane.
2. Możesz być totalnie początkujący, a i tak dasz radę, to nauka od podstaw!
3. Masz dostęp do grupy na FB, gdzie jest już mnóstwo osób zajmujących się korektą i służących pomocą.
4. Certyfikat AKT to nie tylko papierek, który można zrobić w paincie, ale pełnoprawny dokument.
5. Masz szansę na indywidualną konsultację z Ewą Popielarz.
6. Każda edycja kończy się parowaniem z autorami, więc wykorzystujesz swoją wiedzę w praktyce i masz kontakt z pierwszym „klientem”, co często przeradza się w dłuższą współpracę.
7. Bywa i tak, że ktoś ma autora „do oddania”, bo sam nie wyrabia się ze zleceniami, albo wie o jakiejś rekrutacji i dzieli się informacją na grupie.
8. Ostatnio był zlot w Krakowie, teraz szykuje się w Warszawie – wirtualna nauka przenosi się także do realu! Żeby nie było, że korektor to tylko siedzi nad tekstami zamknięty w domu.
Dla mnie dodatkowo było to zderzenie się marzeń z rzeczywistością. To może zabrzmi brutalnie, ale ja przekonałam się na własnej skórze, że nie chcę być korektorką na pełen etat. Jedna, dwie książki rocznie, czasem jakaś magisterka (niska szkodliwość czynu i mniejsza presja) to dla mnie naprawdę wystarczająco. Ostatnio dałam się namówić na redakcję i prawdę mówiąc dopiero w tym roku debiutowałam jako redaktorka. Ale ta praca po prostu psychicznie mnie wykańcza, dla mnie to duża presja i nie byłabym w stanie robić tego regularnie. Mimo wszystko zdobyta wiedza i doświadczenie zostały, to dla mnie zajęcie dorywcze, ale cieszę się, że spróbowałam i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to jednak nie było moje marzenie.
Dlaczego nie mam certyfikatu?
Tylko ja mogłam uznać, że dam radę zrobić w terminie kurs mając trzymiesięczne dziecko oraz czterolatka, który dopiero zaczął chodzić do przedszkola. O ja naiwna! A jednak w spotkaniach na żywo uparcie brałam udział, jednak czasu na systematyczne przerabianie materiału zabrakło. Pracowałam w swoim tempie, optymistycznie uznałam, że certyfikat zdobędę w edycji drugiej… i z każdą kolejną edycją coraz bardziej mi wstyd, że nie spróbowałam swoich sił. A teraz egzamin jest jeszcze trudniejszy, więc być może zostanę już na zawsze niecertyfikowaną korektorką.
Jeśli więc liczysz na to, że zapłacisz za kurs, a potem po prostu dostaniesz certyfikat to odpuść. Akademia to duża dawka wiedzy, którą trzeba przyswoić. Masz w tym wsparcie, masz towarzystwo, ale musisz poświęcić czas i to wszystko ogarnąć.
Moje sukcesy korektorskie
Do tej pory zrobiłam korektę dwóch książek Justyny Chrobak: „Zimna S. Odwilż” oraz „Znikające nadzieje”, a także redakcję wznowienia jej książki w formie e-booka „Córka lasu”.
Dodatkowo zajmowałam się redakcją i korektą szesnastu e-booków rozwojowych, które już niedługo będą miały swoją premierę.
O korekcie pomyślałam 4 lata temu, więc sądzę, że to niezły wynik jak na ten okres. Ale nie ukrywam, że do każdego zlecenia zasiadam z ogromnym segregatorem pod ręką – dzięki temu czuję się po prostu pewniej.
Jeśli więc chcesz spróbować swoich sił w korekcie to lepszej nauczycielki niż Ewa Popielarz nie znajdziesz!