„Bardzo cicha noc” to dzieło duetu. Tego duetu byłam bardzo ciekawa. Z Eweliną Dobosz chyba się nie spotkałam. Emilię Szelest miałam okazję poznać i wysoko jej zawiesiłam poprzeczkę. Rzuciłam się więc na książkę pełna nadziei na dobrą przygodę i dostałam to!
Początek mnie jakoś nie wciągnął. Nie polubiłam Igi, przyznaję. Ha, ja zazwyczaj nie lubię bohaterek. Wiadomo. Córeczka tatusia, jakaś taka infantylna. I tak do 20. strony nie do końca wiedziałam, czy początek listopada i średnia książka o świętach to dobre połączenie. A co było na 20 stronie? Przyjaciółka poradziła Idze: ZABIJ GO.
I tak sobie myślę, o! się jednak będzie działo. Ewelino, Emilio – wybaczcie słowo SREDNIA powyżej. Łosz kurczę, co tam się działo! Co prawda Iga nadal mnie wkurzała. Wiktor mnie wkurzał. Kaśka mnie wkurzała jeszcze bardziej. Ale czytało się z przyjemnością i to ogromną. No, prawie do 3 rano czytałam. I przy śniadaniu dalej. Skończyłam gdzieś w okolicach popołudniowej kawy.
Dzieje się. Jest erotycznie. Jest pikantnie. Niebezpiecznie. Czasem zabawnie. Ale o treści Wam nie opowiem – jak zwykle zresztą. W każdym razie wydarzenia są tak skomplikowane, że można się pogubić. A jednak to fajne zagubienie, bo czytelnik ciągle czeka na to, co przyniesie kolejna strona. Mocno liczę na to, że „Bardzo cicha noc” to nie ostatnia wspólna książka tych autorek.
Inne książki Emilii Szelest zrecenzowane na Poligonie znajdziesz <tutaj> oraz wywiad z autorką. A książkę możecie kupić na stronie Wydawnictwa Kobiecego.