O Adrianie Bednarku słyszałam już jakiś czas temu – pamiętam, że bardzo chciałam przeczytać „Spowiedź diabła”. Jednak to „Córeczki” są moim pierwszym spotkaniem z autorem. I powiem Wam, że to spotkanie bardzo udane!Choć jeśli mam być szczera, kiedy dostałam książkę byłam przerażona! Ponad 600 stron! No kolos… A przy tym nie miałam wcześniej do czynienia z autorem, więc bałam się, że książka będzie „przegadana”. I w tym momencie biję się w pierś i przepraszam, że tak pomyślałam! Każda strona jest tam potrzebna, każde zdanie ma swój cel, a każde słowo jest wyważone i sprawia, że książka przyciąga jak magnes!
Dobra, do rzeczy. Co to za książka?
„Wspólna tajemnica jednoczy bardziej niż więzy krwi” – i to prawda, bo tytułowe córeczki to dwie zupełnie inne od siebie dziewczyny. Ewa i Pola, dwie całkowite skrajności jeśli chodzi o charakter, sposób życia, wiek, wygląd… Łączy je jednak coś, co niewiele osób może przeżyć. Łączy je tragedia, cierpienie i… Strach na Wróble… Postać, która zmieniła w piekło życie ich rodzin. Najpierw zajął się rodziną Ewy, a dziesięć lat później Poli. W wyniku prywatnego śledztwa Ewa – niedoszła policjantka, odnalazła Polę i razem będą próbowały odszukać potwora z ich dzieciństwa. Bo „Tylko one dwie, oprócz zabójcy, znały całą prawdę.”
Fabuła
Początek książki opisuje te dwie dziewczyny. Poznajemy je powoli, nie znając ich historii związanej ze Strachem na Wróble. Cały czas zastanawiamy się, co spowodowało, że są jakie są. Co wpłynęło na ich stosunek do matek. Te dwie dziewczyny są jak ogień i woda – Ewa w każdy drugi piątek miesiąca rzuca wszystko i jedzie do matki, by razem z nią odwiedzić na cmentarzu bardzo ważny dla nich grób. Stara się robić to, czego oczekuje od niej matka – w końcu tyle jej zawdzięcza… Pola natomiast całkowicie zerwała z matką kontakt. Początkowo dał się jej „stłamsić” – nosiła dwa warkoczyki, bluzeczki z kołnierzykiem i zakuwała by dostać się na medycynę – tak jak mama tego chciała. Z satysfakcją jednak rzuciła jej indeksem w twarz i zaczęła życie na własny rachunek. Z grzecznej dziewczynki zmieniła się w wytatuowaną instruktorkę poldance.
Dziewczyny nie spotykają się często, jednak kiedy Ewa zupełnie przez przypadek trafia na swojego oprawcę z dziecięcych lat dzwoni do Poli i razem postanawiają go odszukać. Jednak nie jest to takie proste. Bo jak odnaleźć kogoś tylko na podstawie głosu? Ale motywację do tego mają ogromną… i ja się im wcale nie dziwię!
***
I od tego momentu akcja nabiera tempa! I już wiedziałam, że 600 stron to wcale nie za dużo! Pewnie zastanawiacie się, kim jest Strach na Wróble i co zrobił tym dwóm dziewczynom. Powiem Wam, że nawet się nie domyślacie! A to, co wymyślił Adrian Bednarek to mistrzostwo. Dawno nie czytałam tak trzymającego w napięciu i świetnie skonstruowanego thrillera!
Gdy egzemplarz trafił w moje ręce trochę się obawiałam. Uznałam, że tylko zerknę na styl pisania, na sposób opisów i wiecie co… przepadłam! Piłam zimną kawę, bo zaczytałam się w tej historii!
Będąc w połowie książki od razu zamówiłam poprzednią książkę autora – zatem niedługo spodziewajcie się recenzji „Pasażera na gapę”! No i czekajcie na 9 października, bo wtedy premierę mają „Córeczki”…