Mamy wrzesień, zbliżają się moje urodziny, a kilka dni później kolejna rocznica wypadku. Nie lubię o tym pisać, ale czasami trzeba, a ja chcę poruszać też trudne tematy. Wydawać by się mogło, że najstraszniejsza rzecz to wypadek. Otóż nie, najgorsze nadchodzi potem. U mnie właściwie rok po wypadku. Bo czasami zło czeka na odpowiedni moment… Więc jak sobie radzić po wypadku?
Jasne, wypadki to nic fajnego, bez względu na to czego dotyczą, jakie są i jakie ponosimy konsekwencje. Moi rodzice stanęli na rzęsach, żebym rehabilitację zaczęła jak najszybciej, szukali specjalistów, robili badania. Nie chcę sobie wyobrazić ile musieli wpakować w to pieniędzy. Na moje konto z ZUSu wpływało jakieś 400 zł. To nawet nie pokrywało kosztów tygodniowej rehabilitacji. A do tego dochodziły leki, wizyty u specjalistów i koszty badań, bo jednak sporą część trzeba załatwiać prywatnie. Tak, koszty są ogromne.
Jak sobie radzić?
Początkowo o tym nie myślałam, potem przyszła myśl, że uuf, nie tak dawno zmieniałam bank i dodatkiem do konta było ubezpieczenie. Ale radość z tego, że część problemów być może się rozwiąże była krótka. Ubezpieczenie obejmowało jedynie utratę jakiejś kończyny, Najlepiej głowy. Absurd. Z ubezpieczenia OC i AC koniec końców zaproponowali niewielką kwotę. Mniejszą niż zakładałam. Ale już wtedy moimi sprawami zajmował się specjalista. Zaproponował walkę. Tak, jasne, że się obawiałam, ale po wnikliwej rozmowie okazało się, że nie tracę nic. Mogę jedynie zyskać. Ta walka nie była przyjemna, wizyty w sądzie, pytania czasami bardzo nieprzyjemne, a nawet atakujące, spotkania z biegłymi, wykluczające się opinie. Jeśli szukasz pomocy zerknij na tę stronę: https://www.tuodszkodowania.pl/
Czy żałuję? Nie. Uważam, że powierzenie tej sprawy profesjonaliście było najlepszym posunięciem z możliwych. I nie chodzi tu nawet o pieniądze, najzwyczajniej w świecie ta sprawa nie zaprzątała mi głowy. Odbierałam pisma z sądu, stawiałam się na miejscu w wyznaczonym terminie, ale miałam kogoś kto odpowiadał na wszystkie moje pytania. W takiej sytuacji należy skupić się głównie na sobie, na rehabilitacji, na dbaniu o zdrowie, także psychiczne. Do mnie depresja zapukała rok po zdarzeniu, w chwili, gdy byłam świeżo po ślubie, zaczynałam nowe życie i powinnam być szczęśliwa. Ukrywałam to prawie pół roku, i gdyby nie ciąża nie wiem, czy udałabym się do specjalisty.
Mam nadzieję, że w waszym życiu obejdzie się bez tak nieprzyjemnych przygód 😉 ale pamiętajcie, że zawsze można (a nawet trzeba!) szukać wsparcia!