Jesień mnie zwykle zaskakuje. Ostatnio coraz szybciej. A ja zostaję w krótkich rękawkach i marznę. Za wcześnie na płaszcz, za późno na samą bluzkę. I w końcu znalazłam coś dla siebie! Fajna granatowa kurtka, z kapturem, wystarczająco głębokimi kieszeniami i zamkami na rekawach.
Niby nic specjalnego, kurtka jakich wiele, ale to jest dokładnie to, czego szukałam. Nie jest zbyt krótka, choć gdyby była dłuższa też bym nie marudziła… Wiecie, najbardziej mnie drażni, jak muszę się schylić po dziecko by wziąć je na ręce, a tam mi pół pleców wystaje… Czy wspominałam już, że jestem zmarzluchem? Okropnym!
Kurtka ma ściągacze przy rękawach i na kołnierzu. Ma tez kaptur, który odpięłam – w sumie nie wiem czemu, bo jest dodatkowo ocieplony. I chyba jutro wróci na swoje miejsce, w końcu nigdy nie wiadomo, kiedy dopadnie mnie deszcz…
Wybrałam kurtkę w rozmiarze S, choć właściwie rozsądniej byłoby może wziąć M. Ale kurtka pasuje idealnie na takie październikowe dni. Gdy jest chłodniej wybieram po prostu płaszczyk. Bo kurtka jest świetna na bluzkę, gdy włożę cieplejszy sweter w biuście zapinam się na styk i nie czuję się komfortowo. Ale to raczej kwestia tego, że po prostu zazwyczaj ze względu na biust muszę wybierać większe rozmiary i wtedy w innych partiach ciała są one zbyt duże.