Wiecie, że akcje Book Tour uwielbiam, prawda?
Kolejna książka do mnie dotarła i połknęłam ją w jeden wieczór…
Książka zaskoczyła mnie wielkością liter – głupio zaczynam? no może, ale czasem czcionka jest tak mała, że czytanie mnie bardziej męczy niż zachwyca i psuje to przyjemność nawet w przypadku świetnej książki. Tu litery były nawet za duże, ale przyjemnie się tak szybko przerzucało strony – trochę jakbym umiała jednym spojrzeniem omieść ze zrozumieniem całą stronę!
Naprawdę wystarczył mi jeden wieczór by zacząć i skończyć książkę, historia jest konkretna, nie wlecze się niepotrzebnie. Choć mam nawet wrażenie, że po niektórych wydarzeniach bohaterka zbyt szybko się otrząsnęła i przeszła nad nimi do porządku dziennego… To akurat wiem z autopsji, bo nawet po czymś takim jak wypadek samochodowy człowiek zbiera się długo, ma opory by wyjść na ulicę czy wsiąść do samochodu… ale niech będzie.
Amanda jest żoną alkoholika, który z pasją się nad nią znęca. Gdy pewnego dnia wybiega z domu wpada na mężczyznę, który wywraca jej życie do góry nogami! Radek proponuje jej kawę, poświęca czas, wysłuchuje – to jedno spotkanie pokazuje jej, że życie może być inne. Zaraz potem wraca do swojego prywatnego kata, jednak Radek kolejny raz zjawia się by ją uratować. Tym razem na dobre.
Jednak czy mąż odpuści? Czy ta ucieczka nie pociągnie za sobą przykrych konsekwencji? I, przede wszystkim, czy zawsze jest tak, że dobry uczynek jest nagradzany? Czy jeśli Amanda komuś pomoże to zyska przyjaciółkę czy raczej zawiąże sobie pętlę na szyi?
Książka o miłości pięknej lecz trudnej, o przykrych wydarzeniach, często traumatycznych. Jednak pełna wiary w lepsze jutro.
Czas spędzony z książką był czasem sympatycznym, chętnie sięgnęłabym po inne książki Anny Mytyk i mam nadzieję, że będę miała okazję…
Dziękuję za możliwość wzięcia udziału w akcji Book Tour organizowanej przez
Stan:Zaczytany!
420 stron