Kolejna debiutantka na księgarnianych półkach! Jakoś tak mam, że debiuty działają na mnie jak magnes! Zawsze spodziewam się perełek…
Pewnie, mogłabym opowiedzieć Wam o czym jest książka, ale czy wtedy byłby sens po nią sięgnąć? A warto. Więc nie zdradzę zbyt wiele.
No dobra, wiem, że tak w ciemno to nie polecicie do księgarni, więc słowa dwa o bohaterach…
Julia jest Polką, która po skończeniu liceum wyjechała za granicę układać swoje życie od nowa. To w Londynie znalazła swoje miejsce, dom, pracę i przyjaciółkę. Od początku taka ucieczka za granicę wydawała mi się dziwna i miałam pewne podejrzenia…
Ale nie to jest najważniejsze, chodzi o to, że dziewczyny wyjeżdżają na wakacje! Kto by nie chciał spędzić dwóch tygodni na Majorce? Ja bym chciała…. ale wiecie, z mężem to… hmmm nie miałabym i tak szans na taką historię jak Julka!
Tak, zakochała się, ale zanim do tego doszło myślałam, że mnie szlag trafi taka to była łamaga… jak ktoś wylewał wodę z balkonu to prosto na nią, jak grali w coś na plaży to zawsze ona oderwała piłką albo piaskiem po oczach, jak ktoś biegł to prosto na nią! No rozumiecie, wściec się można jaka niezdara! I jeszcze ciągle narzekała, że ją to spotyka…
Hektor jest za to przystojny, wyluzowany…. miejscowy i ciągle gdzieś blisko.
No, to już wiecie, co się dziać będzie… z tym, że pamiętajcie – nigdy nie jest zbyt łatwo! A każdy ma jakąś przeszłość, tylko nie zawsze dwoje ludzi ma przed sobą wspólną przyszłość, jak było tym razem?
Ale oprócz tego, że książka mówi o wakacyjnej miłości i nieustannym seksie to porusza kilka ważnych tematów, trudnych… ale dzieje się to mimochodem, więc jeśli nie masz ochoty się nad tym zastanowić to po prostu się nie zastanawiasz…
Czytanie sobie dawkowałam, bo nadmiar wakacji, plaży, słońca, przygód i miłości nie wpływa najlepiej na tego, kto z książką siedzi w domu i czeka na urlop… Ale spędziłam kilka przesympatycznych dni z książką w dłoni – tzn. nocy raczej…
I wiecie, zbliżałam się nieuchronnie do końca książki, spodziewałam się już problemów, które dawno powinny nadejść, a nie nadchodziły… bo kto to widział, żeby pisać książkę tylko i wyłącznie o szczęściu… traciłam już jednak nadzieję, że jakieś wielkie bum! i na końcu języka miałam krytykę, że tak bajkowo to nie może być i autorka stanowczo przesadziła z tym szczęściem ociekającym ze stron…
Ale takiej BOMBY to się nie spodziewałam. Tzn. owszem, na początku troszeczkę może liczyłam na taką komplikację, ale nie w takiej wersji! Nie tak, nie teraz, nie w chwili kiedy nie ma szans na rozwiązanie problemu…. nie, nie, nie, nie!
Takich rzeczy czytelnikowi się nie robi!
Od razu pociągnęłam autorkę za język licząc na to, że zdradzi mi sekret, którym będzie kolejny tom kończący się pisać… że niby zaraz trafi na półki, ale nie… trzeba będzie poczekać…
A na koniec powiem tak, zajrzałam na portal LC, bo zwykle po przeczytaniu książki zaglądam by poczytać coś o autorze lub innych książkach, i natknęłam się na niezbyt pochlebne opinie czytelników. Wiadomo, takie trafią się zawsze, dlatego powiem od razu – to sympatyczna książka na wakacje, na oderwanie od rzeczywistości, na chwile relaksu… dla tych, które chcą pobyć przez chwile bardziej kobietami niż mamami biegającymi za dziećmi, ale też dla żon, które mają ochotę odpocząć od domowego zgiełku, albo po prostu dla kobiet, które wyruszają na wakacje, bo fajnie je spędzić z książką…
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Autorce!
Może ktoś z Was czytał? Jakie wrażenia?
464 stron
Jeden komentarz