Już na Instastory wspominałam, że autor najpierw uprzedza, że książka „Wiele do stracenia” nie każdemu się podoba. I to mnie trochę zaskoczyło, może nawet zniechęciło. Ale druga myśl była taka, że to może chwyt marketingowy. Bo w sumie chciałam się przekonać, czy będę się zachwycać czy marudzić… Ale bawiłam się nieźle!
Wiele do stracenia
Zaczyna się dość prosto i nic nie zapowiada, że tak szybko się rozkręci. To ma być służbowy wyjazd, na który w dodatku nie było zbyt wielu chętnych. Miało być łatwo, a okazuje się, że szykuje się przekręt na ogromną skalę. To ma być przepustka do awansu. Szybki powrót do domu, żeby dać cynk szefowi.
Zaczyna się dość spokojnie, mimo wszystko. Ale czyta się szybko, z ciekawością. Autor z łatwością nakreślił otoczenie, sytuację, stworzył bohaterów z krwi i kości. Napięcie jest stopniowane w taki sposób, że czytelnik nie jest w stanie oderwać się od książki dopóki nie dotrze do końca. A i wtedy pozostaje niedosyt. Na szczęście okładka wyraźnie informuje nas, że to jest pierwszy tom.
Nie będę ukrywać, że świat finansjery, inwestowania i dużych pieniędzy nie do końca mnie kręci, nie znam się na tym, to mnie nie dotyczy… Więc to też nie jest tak, że fabuła była mi bliska i dlatego mnie wciągnęła. Bywały momenty, które wcale nie wciągały tak bardzo, ale równolegle działo się coś, co nie pozwalało mi książki odłożyć. Niewątpliwie książka ma siłę przyciągania.
Kryminał i sensacja miesza się, ale tego właśnie oczekiwałam i to mnie zachwyciło. Nie jestem może specjalistką od sensacji, ale to chyba spowodowane jest tym, że ciężko mi na taką trafić wśród polskich autorów. A skupiam się jednak na naszej rodzimej literaturze. I w końcu mam to, czego szukałam.
Aha, i podkreślę, że książka jest napisana naprawdę świetnie, pod względem redakcji, korekty, składu – to jednak zwiększa przyjemność czytania.
Zapraszam Was do zakupu książki – tutaj jest w tej chwili najtaniej.
Strona autorska na Facebooku
Konto autora na Instagramie
A na Poligonie znajdziecie recenzję książki Marka Marcinowskiego „Kosmoliski”