„Więzy krwi” to kolejna książka Hanny Greń. Jeśli miałabym wskazać autora, po którego książki sięgam w ciemno, które czytam do białego rana i którego polecam wszystkim to byłaby ona. Hanna Greń. Polecam to mało powiedziane: terroryzuję. W głowie mi się nie mieści, że ktoś może nie znać jej książek. Wstyd! 😉
Na tę książkę czekałam więc z niecierpliwością, bo to już drugi tom przygód Dionizy Remańskiej. Przygód – brzmi dość głupio w sytuacji, gdy za każdym razem ta przygoda to morderstwo…

Seria Dioniza Remańska
Dionizę Remańską poznaliśmy już w pierwszym tomie „Wioska kłamców”, gdzie próbowała odkryć kto zamordował jej biologicznego ojca. Kim jest Diona? Byłą policjantką. Byłą żoną. Dziewczyną bardzo inteligentną i z niełatwym charakterem – takie bohaterki lubi się najbardziej. Prawda? Aktualnie pracuje na strzelnicy i całkiem lubi swoją pracę. Jednak ojczym proponuje jej otwarcie biura detektywistycznego. Szybko los stawia przed nią nierozwiązaną sprawę, która może być ciekawym sposobem na sprawdzenie się…
Wśród bohaterów, których już znamy pojawia się Inka, czyli Jemina Dorycka. Kolejne pokręcone imię, choć do bohaterki jakoś nie mogłam się przekonać. I teraz, z perspektywy czasu uważam, że nie zasługuje na takie fajne imię – bo przecież wyjątkowe imiona noszą tylko te sympatyczne bohaterki u Greń. No i Pelagia – kobieta, u której obie dziewczyny się zatrzymują udając studentki.
Więzy krwi
Ale po kolei… Wioletta Kamińska zostaje zgwałcona i zamordowana. Dziewczyna w małej wiosce pojawiła się znikąd, rozpytywała o różne kobiety, szukała kogoś, w końcu zginęła. Śledztwo zostało przeprowadzone niestarannie, ale też mieszkańcy zbiorowo kłamali na wszelkie możliwe tematy. Nic więc dziwnego, że nie udało się odkryć prawdy.
I tutaj wkracza Diona i Inka – udają studentki piszące pracę na temat reakcji ludzi w małych wioskach na obcych. Czy uda im się znaleźć mordercę?
No i to by było na tyle, jeśli chodzi o treść.
Czy mi się podobało? No ba!
Nie podobała mi się Inka. Choć jej przekręcanie powiedzonek wydawały mi się zabawne to ona sama jakoś nie zdołała wzbudzić we mnie sympatii. Jej telefony do przełożonego też mnie mocno drażniły. Ale ogólnie jak zwykle: książkę połknęłam w całości 🙂 za jednym zamachem.
To kogo udało mi się zainteresować? Czy „Więzy krwi” znajdą się na Twojej liście must have? 🙂