Książki czyta się nieco inaczej, kiedy ma się okazję poznać autora osobiście, jednak myślę, że w przypadku książek Magdaleny Majcher nie ma to znaczenia. Ich ładunek emocjonalny jest ogromny, a mi jeszcze nie zdarzyło się nie płakać podczas czytania. Jednak „Wszystkie pory uczuć. Wiosna” wyciśnie łzy chyba z każdego czytelnika!
Na Poligonie możecie znaleźć recenzje innych książek autorki:
- Stan nie!błogosławiony
- Wszystkie pory uczuć. Jesień
- Wszystkie pory uczuć. Zima
- Wszystkie pory uczuć. Wiosna – przed Wami 🙂
Przyznam szczerze, że Wiosna jest chyba najlepszą książką Magdy, jaką do tej pory czytałam. Jesień była dość spokojna i stonowana, Zima – przyznam szczerze – podobała mi się najmniej, choć trudno mi nawet powiedzieć dlaczego. Natomiast Wiosna jest tak przepełniona emocjami i tak trudna tematycznie, że po prostu ryczałam momentami jak głupia…
A na setnej stronie opis słynnego zakupu telewizora – tak, to mój mąż ukrywał go przede mną w samochodzie…
Autorka uwielbia poruszać trudne tematy w swoich książkach i uważam, że jest to wyjątkowa zaleta Jej książek. O alkoholowym zespole płodowym nie mówi się niemal wcale, a wszystkie kampanie społeczne po prostu zakazują kobiecie spożywania alkoholu, nikt natomiast nie mówi, jakie mogą być skutki. Nie lubimy, kiedy się nam czegoś zabrania, jednak gdyby pokazać chore dziecko, które zachorowało jedynie z winy matki być może efekt byłby lepszy. Sama spotkałam się z opinią, że kieliszek wina nie zaszkodzi… wtedy jednak nie miałam świadomości jak bardzo może zaszkodzić. Niewiele kobiet ma tę świadomość.
Wiosna
Powinnam pewnie napisać coś o książce, a nie rozwodzić się nad zespołem FAS, ale temat wydaje mi się szalenie ważny. Cała seria książek wiąże się w jakiś sposób z domem dziecka. „Jesień” opowiadała o dorosłym życiu wychowanki domu dziecka, „Zima” była historią życia jednej z wychowawczyń, natomiast „Wiosna” to historia rodziny adopcyjnej. Brzmi prosto, bo pewnie jak większość ludzi wyobrażacie sobie, że bezdzietna para zagląda do domu dziecka i wybiera sobie syna lub córkę spośród bawiących się na dywanie. W rzeczywistości przed rodzicami długa i wyboista droga do chwili, gdy poznają dziecko, które wybiera im ośrodek adopcyjny. To jednak jeszcze mogłoby zwiastować całkiem przyjemną historię.
Natomiast Ewelina i Adrian decydują się na adopcję chorego dziewięciolatka. Dziecko całe lata spędziło w domu dziecka, wcześniej natomiast od czasu do czasu bywało pod opieką matki alkoholiczki. Chłopiec nie potrafi zaufać, nie toleruje bliskości, nie odczuwa potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem, a do tego bywa agresywne. Wielu rodziców byłoby gotowych poddać się w sytuacji, gdy dziecko posuwa się do okaleczania, rzucania krzesłami lub podważania jego autorytetu. Czy Ewelina i Adrian również się poddają?
Historia opowiedziana jest w ciekawy sposób, ponieważ poznajemy losy Eweliny sprzed 5 lat, a więc poznanie obecnego męża, ich wspólne losy sprzed adopcji oraz w chwili obecnej, gdy Piotruś trafił do ich domu. Chyba dzięki temu książka jest jeszcze ciekawsza!
Już nie mogę się doczekać kolejnej części! A „Lato” pojawi się już w maju… czas zacząć odliczanie!
Tak, tematy poruszane przez autorkę to ważne problemy społeczne. I właśnie za to bardzo cenię sobie jej pisarstwo. To nie tylko ciekawe, wciągające książki, ale też historie dające do myślenia.
Z chęcią się zapoznam, bo chyba w moim klimacie!