Przede mną trudne zadanie z wielu powodów, pierwsza recenzja książki „Anielska Przystań” pojawiła się już jakiś czas temu na blogu. Niestety, podczas przenoszenia go na nową domenę, jakiś rok temu, część tekstów po prostu przepadła. Razem ze wszystkimi komentarzami, jakie zebrałam przez kilka lat blogowania na blogspocie. Natomiast trzeci tom tej serii miał premierę w maju, więc muszę zacząć od początku! Na szczęście udało mi się dotrzeć do moich notatek i szkiców, które wtedy pisałam. Ale i tak do książki zajrzałam ponownie, by odświeżyć sobie tę historię…
Kiedy czytałam „Anielska Przystań” jakiś czas temu nie znałam Haliny zbyt dobrze. Dziś, po dłuższym czasie i kolejnych spotkaniach widzę, że książka jest prawdziwa, pozytywna i pełna dobrych myśli. Tak jak autorka. To nie tylko tak, że te pozytywne myśli zawarte są w książce, one są jakby „wysyłane” do czytelnika. Nie mam pojęcia jak Halina to robi, ale roztacza wokół siebie taką aurę i to czuć czytając książkę. Wcześniej chyba tak wyraźnie tego nie czułam, albo nie potrafiłam tego nazwać.
O czym jest „Anielska Przystań”?
Alicja to pięćdziesięciolatka, która rozpoczyna wszystko od nowa! Ale nie tak jak większość z nas, mówi, że wszystko zmienia od jutra. Nie! Ona się pakuję i wyjeżdża na drugi koniec kraju. Zamyka drzwi i zaczyna wszystko od nowa.
U celu swojej podróży, choć ciągle jeszcze na początku, spotyka młodą dziewczynę. Nie może po prostu przejść obojętnie obok jej smutku. Dziewczyna jest młoda, w ciąży i też zamierzała zacząć wszystko od nowa. Tylko właśnie los rzucił jej kłodę pod nogi, a ona nie potrafi jej ani obejść ani przeskoczyć. Alicja jednak nie dostrzega w tym problemu.
Zaczynają od znalezienia hotelu. Razem. Tak, to początek przyjaźni, która pomimo różnic, albo dzięki nim, jest piękna.
W ich życiu zmienia się wszystko, znajdują cel, pewne sprawy się układają, inne komplikują… Wszystko znowu zależy od spojrzenia. Nie opowiem Wam więcej, bo odebrałabym Wam przyjemność poznania tej historii.
Czyta się szybko i z przyjemnością, bo Halina pisze z lekkością i to czuć na każdej stronie. Optymizm, spokój i pozytywne wibracje. Właśnie to przedziera się do czytelnika z każdej strony. Autorka snuje przyjemną historię, ale nie szczędzi czytelnikowi zwrotów akcji, zaskoczeń. No i zakończenie… Docierasz do niego i chcesz więcej… Na szczęście można od razu mieć dwa tomy. Ba! Można mieć wszystkie trzy. I to jedyna właściwa droga poznawania tej historii. Hurtem. I w całości.
Dla „fanatyków” informacja, że strony są nieskazitelnie białe, papier gruby, a litery odpowiedniej wielkości. Nigdy nie zwracam na to uwagi, ale tutaj czuje się komfort czytania.
Książkę można kupić przez stronę autorki, wystarczy kliknąć <tutaj>, tam w zakładce SKLEP znajdziesz wszystkie książki. Polecam!
2 komentarze