Tydzień temu opublikowałam recenzję pierwszego tomu „Geja w wielkim mieście” dziś natomiast chciałabym opowiedzieć o tomie drugim: „Chyba strzelę focha”. Spodziewałam się, że ta recenzja wywoła lawinę różnych opinii, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych… co trochę mnie dziwi w sytuacji, kiedy książki nie znacie, ale w naszym kraju to chyba norma. Powiem Wam tak: każdą kolejną książkę Mikołaja Milcke czyta mi się coraz lepiej!
Myślę, że największy wpływ na to ma sposób pisania autora, lekki styl i łatwość opowiadania. Jeśli dla kogoś pierwszy tom okazał się zbyt naiwny, zbyt prosty i nieciekawy to mam nadzieję, że jeszcze nie przekreślił autora. Moim zdaniem duże znaczenie ma dla nas, czytelników, to że tematyka nie jest jeszcze zbyt powszechna u nas. Ja sama spotkałam się może z kilkoma książkami, gdzie gej pojawiał się w tle. Zawsze jako postać drugoplanowa i mało ważna. W „Chyba strzelę focha” to gej jest bohaterem, on i jego życie. Tom drugi wydaje mi się jeszcze lepszy, plusem było to, że czytałam książki jedna po drugiej. Niejako siłą rozpędu wpadłam w kolejne chwile z gejem.
Chyba strzelę focha
Gej nadal jest bezimienny, ale ma już silny charakter. Nie jest wystraszonym przybyszem z małej mieściny, oswoił już Warszawę i układa swoje życie. Z lepszym lub gorszym wynikiem, jednak stara się. Mam wrażenie, że staje się z kolejnymi stronami nieco dojrzalszy. Ale nie martwcie się, naiwność ciągle jeszcze od czasu do czasu wychodzi na światło dzienne.
Pojawia się mężczyzna. Taki na stałe. Ale z mężczyzną pojawia się jego matka. Teściowa. Taka teoretyczna, a jednak groźna. Bo dowcipy o teściowych nie zawsze są dowcipami i nie zawsze dotyczą związków hetero. Oj, ile jedna matka potrafi namieszać…
Nie zdradzę Wam od razu wszystkich kłopotów z jakimi bohater musi się zmierzyć. Przeczytajcie. Nawet jeśli tom pierwszy nie zachwycił Was to dajcie szansę gejowi. Wierzę, że się wciągniecie! Chociażby dlatego, że bywa zabawnie!
***
Jeśli jesteście ciekawi mojej opinii o pierwszym tomie to zapraszam:
Gej w wielkim mieście – recenzja
a książkę możecie kupić na stronie wydawnictwa <klik>
Jeden komentarz