Od minimalizmu to ja jestem bardzo daleko. Przeciwnie. Zasypują mnie (dosłownie!) rzeczy. Mam stanowczo za dużo ubrań. Za dużo książek. Za dużo wszystkiego. I do wszystkiego się przywiązuje. Potrzebowałam impulsu. A że w sieci można znaleźć wszystko to ja znalazłam impuls!
Ten kubek jest od tego, z takiej okazji, ten kupiłam tutaj, ten przywiozłam stąd. A ten po prostu lubię. A ten jest dobry, więc po co wyrzucać?
Ubrania. Cóż, jeszcze mi się zmieni rozmiar. To nic, że mój mąż mówi: kupisz nowe. I pewnie ma rację. Nauczyłam się już kupować to, co mi się podoba. Nadal mojej szafie daleko do ideału. Jest w niej wiele zbędnych rzeczy. Wiele takich, których nie włożę, ale trzymam tam z przyzwyczajenia. To głupie przyzwyczajenie.
Wyzwanie #1000rzeczymniejw2020
Trafiłam na Rozsądny Minimalizm na Instagramie i jej wyzwanie #1000rzeczymniejw2020 Kocham wyzwania, więc dołączyłam. Z myślą, że aż tysiąca nie wyrzucę. Zasady są bardzo płynne, czyli można liczyć jak się chce. Porządki w portfelu jako 1 albo sumować każdy wyrzucony bilet czy paragon. I od razu się przyznam, że czasem oszukuje – jak łapie doła i mam przekonanie, że mi się nie uda, że nie wytrwam to liczę sobie łaskawiej. Czasem liczę a zaokrągleniu. Ale wytrwałam już miesiąc. Choć dołączyłam w drugim tygodniu stycznia to efekt jest niezły. Minął mniej więcej miesiąc, a ja mam na minusie 341, Czyli do tysiąca brakuje mi 659 rzeczy.
Ze sprzedanych rzeczy do skarbonki wleciało 600 zł. Całkiem ładna kwota jak na jeden miesiąc.
Jak się zabrać za wprowadzanie minimalizmu?
Nie sprzątam wg klucza, nie robię tego półka po półce. Na to jeszcze przyjdzie czas. Może gdy ogólnie rzeczy będzie mniej. Wyrzuciłam już magazyny. Lakiery do paznokci. Przeterminowane kosmetyki, zużyłam mnóstwo próbek, przejrzałam przyprawy, oddałam rzeczy do przedszkola. Wywaliłam trochę ubrań, a dziecięce przekazałam dalej. Wiele jeszcze jest do wyrzucenia. Ale to małymi krokami. Już teraz wiem, że ten tysiąc spokojnie przekroczę… A potem pójdę dalej.
Chcę mieć w domu mniej rzeczy. Chcę być bliżej minimalizmu. Choć tam mi daleko. Ale droga do sytuacji, w której będę miała rzeczy, które lubię jest już ważnym krokiem… Jak to jest u Was? Chcecie coś zmienić?
O minimalizmie już pisałam na blogu:
Minimalizm dla „chomika” – jak ogarnąć bałagan? Porządki dla opornych!
***
Kiedyś zależało mi na tym, by było dużo, bo wydawało mi się, że to daje wrażenie ciepła, przytulności. Dziś nadmiar bibelotów mnie przytłacza coraz bardziej, wolałabym sterylne, białe pomieszczenia pełne metalu. Okazuje się, że blacha nierdzewna często jest wykorzystywana w kuchniach czy łazienkach. I taka mi się teraz marzy, szkło, metal, może drewno – ciągle nie zdecydowałam dokładnie. Ale czas na zmiany!