Seria „Złączeni” zdecydowanie trafiła w mój gust. Mafijne klimaty, niebanalni bohaterowie, gorące uczucie i ostre wymiany zdań. Niby nic nowego, ale napisane z pazurem i wyczuciem.
Bałam się sięgać po książkę „Luca Vitiello. Złączeni honorem oczami Luki Vitiello” bo przecież znam tę historię! Co nowego można jeszcze napisać…
Przecież wiem jak wyglądało poznanie Luki i Arii. Wiem jak ona się bała i jak on pokazywał jej, że nie jest potworem. Balsam się, że się zawiodę. Że będzie nudno. Nieciekawie. Przewidywalnie. Nic z tych rzeczy. Luka to potwór, w którego żyłach płynęło zło. Ale dlaczego taki jest? Przecież wiemy, że razem z bratem Matteo nienawidzi ojca, który jest właśnie takim potworem. Dlaczego?
Właśnie ta książka wyjaśni nam co sprawiło, że Luka złożył maskę. W końcu musiał być potworem, którego wszyscy się boją. Dobrze, że ma przy sobie ludzi zaufanych, brata, przyjaciela. Tylko dlaczego nie chce pokazać, że mu na nich zależy? Dlaczego stara się odtrącić każdy przejaw dobra wokół siebie? Bo Luka nie urodził się potworem! Musiał się nim stać. Żeby zadowolić ojca? Nie do końca… Po to, aby pozbyć się tyrana, gwałciciela i szaleńca, którym był jego ojciec. Udało mu się to. I pomimo ciężkich momentów nie pozwolił sobie stać się podobnym do niego. A pomogła mu w tym delikatna Aria, której miał podcinać skrzydła. Jednak wspólnie z nią udało im się te skrzydła rozwinąć. I to był początek innej mafii, innego capo. Początek historii „Złączonych”…
Poprzednie tomy:
I. Złączeni obowiązkiem
II. Złączeni honorem
III. Złączeni nienawiścią